W ostatnim półwieczu nastąpiła kolosalna przemiana w stosunku filozofii do literatury. Przed drugą wojną światową filozof-akademik – przynajmniej w świecie anglosaskim – uznałby pomysł cytowania na poparcie swoich tez powieści (o wierszach nawet nie wspominając) za złamanie filozoficznego decorum i dyscypliny. Dzisiaj natomiast profesorowie filozofii aż nadto są gotowi ostrzyć sobie pazury na etycznych i metafizycznych rozterkach Juliana Sorela, Isabel Archer czy Hansa Castorpa, a wręcz posługiwać się tymi postaciami jako manekinami krawieckimi do przymiarek swoich nowych teorii. Postaciom literackim w tym filozoficznym warsztacie przytrafić się mogą dziwne historie. Odarte ze swoich indywidualnych losów i zwymiarowane wedle ustalonych wzorców, poddane zostają filozoficznej rozbiórce, rzuca się im w twarz ich intelektualne i moralne niedostatki, a one z konieczności pozostają całkowicie bezbronne.
To, co filozofowie nazywają dziś teorią wirtualną (termin z lekka orwellowski), jest próbą opisu życia etycznego tak, jak przeżywane jest ono w czasie, przy odrzuceniu wąskich i dość anemicznych tradycji etycznych opartych na regułach, a wyrastających z utylitaryzmu i kantyzmu. Zasadnicze wszakże niebezpieczeństwo, łączące się z używaniem postaci fikcyjnych jako przykładów (by nie powiedzieć: wzorców) życia moralnego polega na tym, że zapomina się, iż ich wartość i siła wynika z tego, że istnieją one dla nas jako istoty jedyne w swoim rodzaju – jeżeli, oczywiście, akceptujemy pogląd Kanta, że ocena estetyczna, w przeciwieństwie do etycznej, jest odpowiedzią na to, co jedyne w swoim rodzaju (i bezużyteczne). Isabel Archer w Portrecie damy Henry’ego Jamesa zadaje sobie być może pytania dotyczące charakteru, nie można jej jednak redukować do teorii charakteru – albowiem jest ona jednocześnie charakterem, postacią, jednorazową kreacją autora. Filozofia może sobie do woli wyabstrahowywać z jej zachowania modele etyczne, nie może jednak potem przekładać swoich własnych kategorii na kategorie jej losów. Byłaby to zdrada zarówno samej postaci, jak i jej autora.
Filozof Paul Seabright dowodzi, że Isabel Archer dokonuje paradoksalnego wyboru, kiedy na końcu powieści powraca do okrutnego męża, zamiast wyjechać z Casparem Goodwoodem, swoim wytrwałym adoratorem. Wedle Seabrighta Isabel wybiera nieszczęście, ponieważ dąży do tego, by być osobą dobrą. Jest to dla Seabrighta argument przeciwko filozoficznym teoriom cnoty opartym na charakterze. Isabel przedstawia się tu jako filozofkę, której poglądy na dobry charakter, w znacznej mierze wywiedzione z lektur powieści, prowadzą ją w pułapkę etycznej niespójności. Tymczasem, mówiąc całkiem ściśle, choć James nierzadko wspomina o tym, że jego bohaterka czyta powieści, to jednak w scenie, kiedy jej ciotka widzi ją po raz pierwszy w domu w Albany, umysł Isabel brnie właśnie „przez piaszczystą równinę historii filozofii niemieckiej” (33) . Odpowiadając na tezę Seabrighta, Martha Nussbaum także przyznaje, że Isabel dokonuje błędnego wyboru, ale podaje inne przyczyny, niż tylko skupienie bohaterki na jakości własnego „charakteru”. Mówi mianowicie o nieporozumieniu co do pojęcia charakteru w ujęciu arystotelesowskim i literackim oraz o wąskich ramach, na jakie skazywało bohaterkę dziewiętnastowieczne społeczeństwo. Gdyby Isabel miała porządne klasyczne wykształcenie oraz szanse na rozwinięcie działalności społecznej, na pewno nie wybrałaby żałosnego życia w duszącym związku małżeńskim.