fbpx
Radosław Krajewski listopad 2007

Czy katolik może być tolerancyjny?

Katolicy, przyjmując konkretną wiarę i wyznając jasno określone wartości, nie mogą zgadzać się na każdą wizję życia moralnego. Nie znaczy to, że odrzucając cudze poglądy czy sposób życia, odrzucają partnerów dialogu. Również homoseksualiści, nie zgadzając się z głoszoną przez Kościół katolicki oceną homoseksualnego stylu życia i dyskutując z nią, nie okazują przecież braku tolerancji.

Artykuł z numeru

Homoseksualista mój bliźni

Pisanie na temat homoseksualizmu jest zajęciem dość niewdzięcznym. Każdy, kto w tej sprawie zabiera głos, zmuszony jest do wyrażenia własnej oceny. I tu bardzo łatwo można zostać posądzonym o nietolerancję, względnie o sprzyjanie homoseksualnemu sposobowi bycia. Bo przecież homoseksualizm to nie tylko związki partnerskie, ale i również pewna wizja człowieka i świata. Dodatkową trudnością jest niemalże niemożliwe do uniknięcia mimowolne wikłanie się piszącego w zagadnienia społeczno-polityczne. A to jeszcze bardziej podgrzewa atmosferę wokół podjętej problematyki. Tak więc każda, nawet czysto filozoficzna próba analizy homoseksualizmu zostaje wplątana w kwestie pozafilozoficzne.

Chciałbym jednak nieco odejść od prób analizy samego zjawiska na rzecz rozstrzygnięcia pytania o to, czym wyraża się tolerancja (względnie nietolerancja) względem osób o orientacji homoseksualnej i ich stylu życia. Czy ktoś, kto sprzeciwia się możliwości adopcji dzieci przez osoby pozostające w homoseksualnych związkach partnerskich, jest już nietolerancyjny czy może nietolerancyjną jest dopiero osoba, która nie zgadza się na legalizację homoseksualnych związków partnerskich? A może nietolerancję należałoby zarzucić komuś, kto – z różnych powodów – w ogóle nie akceptuje związków jednopłciowych?

Zagadnienie tolerancji, wielokrotnie poruszane przy okazji różnych dyskusji, zostało gruntownie opracowane, zwłaszcza w ramach filozofii polityki. Nie ma więc potrzeby przywoływać w tym miejscu poszczególnych analiz. Wciąż jednak brakuje rozstrzygnięć, które oddalając się od kwestii społeczno-politycznych, pozostałyby na gruncie czysto etycznym. Wbrew pozorom, zagadnienie tolerancji mieści się przede wszystkim nie sferze polityki, lecz w sferze etyki normatywnej, i wpisuje się w relacje międzyosobowe[1]. Tak też na tę kwestię pragnąłbym spojrzeć.

Warto zatem na samym początku zastanowić się, o czym mówimy – mówiąc o tolerancji. Następnie w świetle przyjętych rozstrzygnięć należy zadać pytanie, czy osobę przyjmującą nauczanie Kościoła w sprawie homoseksualizmu można zaliczyć do elitarnego grona osób tolerancyjnych. „Tolerancyjność” bowiem stała się obecnie wyznacznikiem moralnej oceny poszczególnych jednostek. Osoba, która uchodzi za nietolerancyjną, znajduje się niejako poza nawiasem społecznym (nie wnikam w tym miejscu, czy słusznie). Nie zamierzam w sposób szczegółowy analizować samego nauczania Kościoła Katolickiego w sprawie homoseksualizmu i jego trafności. Czyniło to już nie raz wiele rozmaitych autorytetów. Nie znaczy to jednak, że pominę tu treść tego nauczania. Podstawowym pytaniem, które zamierzam postawić, jest pytanie o to, czy solidaryzując się ze stanowiskiem wyrażonym przez Kościół w sprawie związków homoseksualnych, można mienić się człowiekiem tolerancyjnym. Innymi słowy: czy katolik może być tolerancyjny?

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się