fbpx
Kazimierz Bem kwiecień 2008

Z punktu widzenia kalwina

Pamiętajmy, że doskonały jest tylko Bóg, a nie ustawy czy przepisy kościelne. Każda nasza regulacja będzie na swój sposób ułomna i niepozbawiona błędów, ale takie jest przecież całe nasze istnienie.

Artykuł z numeru

Dzieci Boże z probówki. Chrześcijanie wobec in vitro

Każdy porządny ewangelik reformowany podczas przygotowań do swojej konfirmacji musi się spotkać z Katechizmem Heidelberskim. A ten rozpoczyna się od pytania i odpowiedzi:

– W czym znajdujesz jedyną pociechę w życiu i wobec śmierci?

– W tym, że ciałem i duszą należę – zarówno teraz, gdy żyję, jak i wtedy, gdy umrę – nie do siebie, ale do Jezusa Chrystusa, mego wiernego Zbawiciela.

Choć może na pierwszy rzut oka nie jest to najbardziej oczywisty punkt wyjścia do tego, by  przedstawić uwagi ewangelika reformowanego o polskiej debacie w sprawie zapłodnienia in vitro, to jest to jednak miejsce właściwe. W tym pierwszym zdaniu Katechizmu jest bowiem zawarta reformowana myśl teologiczna, mianowicie: tak jak nie ma takiego miejsca ani takiej chwili, gdy człowiek nie jest grzeszny, tak samo i nadzieja płynąca z Ewangelii mówi nam, że pomimo naszej grzeszności jesteśmy i należymy do Boga. Zatem (upraszczając), choć żyjemy na ułomnym i pełnym grzechu świecie, to jesteśmy wezwani, byśmy – pomimo to – żyli tak, jak żyją odkupieni święci, żeby w ten sposób naszym codziennym życiem wielbić Boga.

Jeśli jednak czytelnik rzymskokatolicki byłby tu skłonny zapytać: „Co w tym nowego?“, reformowani odpowiedzą mu: „Całkiem sporo“. W przeciwieństwie bowiem do naszych rzymskokatolickich sióstr i braci wierzymy, że grzeszność przenika nas każdego dnia i w każdej chwili. Nie możemy zatem wskazać jednej chwili ani takiego momentu, gdy jesteśmy wolni i bezpieczni od grzechu. Ta prawda oznacza również, iż nie łudzimy się, że możemy osiągnąć stan doskonały i bezgrzeszny – ani w sferze osobistej, ani tym bardziej w sferze społecznej. Dobrej Nowiny nie zastąpi więc żadna ustawa ani system społeczny, niezależnie od tego, jak doskonały by się wydawał swoim twórcom.

A zatem powinniśmy zacząć naszą debatę od uświadomienia sobie tego, że ustawa zabraniająca takich zabiegów nie rozwiąże w żaden sposób tego problemu. Żyjemy w Europie XXI wieku i osoby zamożne zwyczajnie będą się leczyć za granicą. Restrykcyjna ustawa uderzy tylko w najuboższe osoby dotknięte bezpłodnością, które na leczenie in vitro pozwolić sobie nie będą mogły. Choć wizja moralnie doskonałego systemu prawnego jest dla niektórych kusząca, to jako ewangelik reformowany wskażę  na fasadowość i ułudę takiego rozwiązania, w którym będzie kryła się niekorzystna dla nas rzeczywistość. Satysfakcja, jaką część z nas może czerpać z podobnego rozwiązania, nie zmieni faktu, że osoby zamożne będą w stanie z łatwością i bez żadnych konsekwencji złamać albo obejść prawo. Nie tylko zatem nie rozwiążemy problemu, ale stworzymy sytuację, w której niektórzy będą w stanie bezkarnie łamać prawo.

W tym kontekście chciałbym przywołać polską ustawę antyaborcyjną, która tylko zdaniem niektórych rozwiązała problem aborcji w Polsce. Dowodem na pozorność tego przeświadczenia są ogłoszenia w codziennej prasie o ,,tanich i dyskretnych” zabiegach ginekologicznych oraz sprawa Alicji Tysiąc, którą na taki „tani i dyskretny” zabieg nie było stać. Także najnowsze doniesienia prasy angielskiej o tym, że w samej Wielkiej Brytanii ciążę usuwa rocznie ponad 20 tysięcy Polek, każą nam się w debacie o leczeniu in vitro głębiej zastanowić nad sensownością podobnego rozwiązania.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się