W trakcie wymiany myśli po moim wystąpieniu bardzo szacowna osoba zrobiła następującą uwagę: Świat, w którym żył św. Franciszek, miał przednaukowy sposób myślenia. I św. Franciszek myślał w ten sam sposób. Mógł więc mówić o naszej siostrze wodzie. My natomiast, uformowani w duchu naukowym, nie możemy już tak się wyrażać. Powinniśmy mówić nawet nie o wodzie, ale o H20”[1].
Jak się wydaje, ten przykład bardzo celnie charakteryzuje naszą współczesną mentalność, kiedy to nadużywając słowa „nauka” odzieramy ludzką rzeczywistość z głębi teologicznej, ze spojrzenia na świat oczyma wiary. A przecież św. Franciszek mówi nie tylko o siostrze wodzie, ale także wszystkie inne stworzenia określa mianem brata czy siostry. Dla niego nie jest to jakaś jedynie poetycka przenośnia, lecz prawdziwa rzeczywistość. Ta rzeczywistość ma swój fundament w jego głębokiej wierze w Boga, Stwórcę i Pana wszystkiego. Innymi słowy cały świat, wszelkie stworzenie ma swoje źródło w Bogu i Jemu zawdzięcza swe istnienie. Jak pisze Tomasz z Celano, św. Franciszek wydawał się zaiste nowym i z innego świata człowiekiem[2], doskonałe więc rozumiał sens stworzenia. Całe mówiło mu ono o Bogu. Wszędzie dostrzegał ślady Jego obecności i dobroci. Wszystko pobudzało i prowadziło go do miłości Boga. W drodze ku Niemu rzeczy tego świata były Franciszkowi cenną pomocą – śladami, po których postępował za Panem. Przyjmował stworzenia jako stopnie prowadzące do tronu Bożej chwały.
1. Stworzenie – drabiną do Boga
To bardzo ważne stwierdzenie dla zrozumienia Franciszkowej miłości do świata stworzonego, jako – z jednej strony – pochodzącego od Boga, a z drugiej – prowadzącego nas do Niego. Stąd można powiedzieć, że św. Franciszek patrząc na świat, szczerze go kochał. Ale nie kochał człowieka dla samego człowieka czy rzeczy dla rzeczy: człowiek i świat były dlań widzialnymi znakami Bożej obecności. Dlatego też uważał, że człowiek, który stoi u szczytu całego stworzenia, powinien w szczególny sposób wielbić Boga. „Człowieku, zastanów się – mówi św. Franciszek w piątym Napomnieniu – do jak wysokiej godności podniósł cię Pan Bóg, bo stworzył cię i ukształtował według ciała na obraz umiłowanego Syna swego i na podobieństwo według Ducha. I wszystkie stworzenia, które są pod niebem, służą na swój sposób swemu Stwórcy, uznają Go i słuchają, lepiej niż ty”. A w Liście do wiernych wzywa: „Niech wszelkie stworzenie, które jest w niebie, na ziemi, w morzu i przepaściach, oddaje jako Bogu sławę, chwałę, cześć i błogosławieństwo, ponieważ On jest naszą mocą i siłą”[3].
Mamy więc pochwałę stworzenia, ale zaraz przy tym wezwanie do odpowiedzialności za nie; jest wzruszenie jego pięknem, a równocześnie apel o większą miłość do Stwórcy tego piękna. Oczywiście pochwała stworzenia u św. Franciszka nie rodzi się z czystej wrażliwości na piękno – jakkolwiek miał on bardzo wyczulony zmysł artystyczny – ale z głębokiej wizji teologicznej i chrystologicznej wszystkiego, co istnieje i żyje. Potwierdza to jednoznacznie św. Bonawentura, który w Życiorysie większym św. Franciszka pisze: „Aby zaś wszystko pobudzało go do miłości Bożej, radował się wszystkimi dziełami (Ps 91, 5) rąk Pańskich i poprzez ich widzialne piękno wznosił się do ich ożywiającej Przyczyny i Racji Ostatecznej. We wszystkim co piękne widział Najpiękniejszego: szedł śladami zostawionymi w rzeczach i wszędzie znajdował Ukochanego, ze wszystkiego robiąc sobie drabinę, po której wstępował, aby spotkać Tego, który jest cały godny pragnienia (Pnp 5, 16). Ogarnięty niesłychanym uczuciem pobożności, rozkoszował się ową źródlaną dobrocią w poszczególnych stworzeniach jak w potokach. Słysząc niebiańską muzykę w harmonii mocy i działań stworzonych przez Boga, zwyczajem proroka Dawida zachęcał je słodko do wielbienia Pana”[4].