W 2006 roku Anna Świderkówna została poproszona o napisanie wstępu do niewielkiego wyboru wierszy ks. Jana Twardowskiego. Swój tekst zatytułowała: Tylko nieobecni są najbliżej (zdanie to zaczerpnęła z jednego z wierszy poety – O nieobecnych). Napisała wówczas:
Wydaje mi się, że [ks. Twardowski] wyraził w nim doświadczenie, które wszyscy przeżywamy, zwłaszcza w miarę jak lat nam przybywa. Nawet autor tych słów wydaje mi się teraz znacznie bliższy niż w ostatnich miesiącach życia, gdy oddzielała nas coraz boleśniej jego choroba i moja starość wypełniona po brzegi pracą[1].
Profesor Świderkówna wiedziała, że doświadczenie śmierci bliskiej osoby otwiera inną perspektywę patrzenia na to, kim ta osoba była dla nas. Oto nagle zabrakło jej obecności i z całą ostrością uświadamiamy sobie, że miejsce kiedyś pełne życia teraz wydaje się puste. Kiedy umiera Autorka tak kochana przez swoich czytelników, to doświadczenie nieobecności rozlewa się na wielu, także na tych, którzy jej osobiście nie znali, ale teraz wiedzą, że do wielkiej liczby książek, które po sobie zostawiła, nie doda już ani jednego słowa. Nie mogę powstrzymać się tutaj od pewnego skojarzenia, a właściwie pewnej parafrazy (chociaż sama Pani Profesor w tym miejscu zdrowo by mnie skrzyczała, bo z pewnością nie polubiłaby porównania jej własnej twórczości do Biblii). Kiedy podczas naszych rozmów zapytałam ją, czy – skoro Kościół naucza, że Biblia jest księgą zamkniętą – to znaczy, że Bóg nie ma nam nic do powiedzenia, usłyszałam okrzyk: „A czy powiedział mało?”. Teraz, kiedy patrzę na stół zarzucony jej książkami, niemal słyszę, jak mówi: „A czy napisałam mało?”. To doświadczenie nieobecności sprawia, że tym cenniejsze zdaje się to, co po sobie zostawiła, a ślad jej życia, świadectwo drogi, którą przeszła także dla nas, z tej perspektywy wydaje się jasny, prosty i bardzo czytelny dla tego, kto w tych książkach zechce szukać jej obecności.
Z pozoru mogłoby się wydawać, że życie i twórczość Anny Świderkówny łatwo da się podzielić na kilka ważnych, ale i odrębnych okresów, związanych z jej zainteresowaniami i pracą naukową, takich jak okres „filologiczny”, „papirologiczny”, „hellenistyczny” i „biblistyczny”. To jednak byłoby stwierdzenie nie do końca prawdziwe. Właściwie należałoby powiedzieć, że była to naturalna ewolucja twórcza, wynikająca nie tylko z ciągłego poszerzania zainteresowań, ale przede wszystkim z wewnętrznej potrzeby poszerzania wiedzy, która skłaniała ją do ciągłej pracy. Co więcej, była to ewolucja, dzięki której Anna Świderkówna, gdy już zdecydowała, że poświęci się popularyzacji Biblii, miała „w ręku” wszystkie narzędzia pozwalające jej na wykonywanie tej pracy rzetelnie pod względem naukowym, ale też z lekkością, jakiej zazdrościło jej wielu znanych biblistów.