fbpx
Danuta Sosnowska styczeń 2009

Nadal romantyzm. O książce Problemy tożsamości Michała Masłowskiego

Michał Masłowski, Problemy tożsamości. Szkice mickiewiczowskie i (post)romantyczne, Instytut Europy Środkowo-Wschodniej, Lublin 2006

Artykuł z numeru

Czy mamy jeszcze duszę?

Niedawna, „okrągła” rocznica wydarzeń marca `68 przypomniała  nam słynny spektakl Dziadów Adama Mickiewicza i ówczesne ożywienie ducha, rozpalone Mickiewiczowskim słowem. Nie sprowokowało to jednak większej dyskusji: czym dziś jest w naszym życiu romantyzm? Pisano o kreacji Gustawa Holoubka – jego Konrad elektryzował młodych, podrywał ich z miejsc, odsłaniając „siłę bezsilnych”. Ale sam romantyczny bohater pozostawał w cieniu. Jakby romantyzm, sól naszego dziedzictwa, stracił smak. Tym cenniejsza wydaje się książka Michała Masłowskiego i jej pytania o wartość tego dziedzictwa dziś  – z perspektywy współczesnych przemian. Zwłaszcza że niewielu polskich krytyków podejmuje tę kwestię. Przed laty podniosła ją Maria Janion w głośnym eseju Do Europy tak, ale z naszymi umarłymi (Warszawa 2000). Masłowski, przypomina jej tekst, ale radykalizuje tezę badaczki: „Maria Janion ogłosiła w sytuacji przemian demokratycznych i kapitalistycznych koniec paradygmatu romantycznego” (s.17). W istocie pisała ona o wyczerpaniu się narodowo-patriotycznego wzorca romantyzmu, ale w popularnej recepcji odebrano to jako pochówek romantycznego dziedzictwa en general. Masłowskiemu idzie jednak o to, że formułę, którą Janion uznała za wyczerpaną, czyni on kamieniem węgielnym polskiej kultury. Przekonuje, że patriotyczno-religijny projekt romantyków można wpisać we współczesną świadomość (tak polską jak i europejską), a nie pielęgnować jako lary i penaty anachronicznej polskości.

Jego zdaniem spory o koniec romantycznego paradygmatu tłumią istotniejsze pytanie: czy romantyzm był uniwersalistycznym modelem kultury, mówił o wartościach wciąż potrzebnych w naszym życiu, czy okazał się formułą kompensacyjną, wyrosłą w określonej sytuacji polityczno-historycznej i tylko w niej funkcjonującą? (s. 287). Masłowski nie chce apelować, by „zachwycało, choć nie zachwyca”;  uświadamia natomiast trudne zadanie „takiej reinterpretacji romantycznego spadku, by w sposób naturalny stał się on częścią współczesnej fazy nowoczesności” (s.460).

Nim zobaczymy szczegóły tego przedsięwzięcia, warto na wstępie powiedzieć dwie rzeczy. Dla polskiego czytelnika cenna jest zewnętrzna perspektywa, z którą do problemu podchodzi mieszkający we Francji profesor Sorbony, znawca polskiej literatury, ale też inicjator i uczestnik badań nad kulturami Europy Środkowo-Wschodniej. Właśnie Europa oraz region środkowoeuropejski stanowią w ujęciu Masłowskiego dwa istotne punkty odniesienia dla oceny współczesnej wartości polskiego romantyzmu. Ważny jest też czas, z którego odczytuje on to dziedzictwo. Obszerna publikacja Masłowskiego zawiera studia i szkice pisane w latach 90. dwudziestego wieku i na początku wieku dwudziestego pierwszego. Najstarszy tekst pochodzi z 1983 roku, ale został opatrzony komentarzem w 2006. To wyjątek –  pozostałe rozprawy powstały po przełomie `89 i idą krok w krok za przemianami w polskiej kulturze, wynikłymi z politycznej i ekonomicznej transformacji. Siłą rzeczy Masłowski rozlicza się z nadziejami, jeszcze niedawno nawiązującymi do romantycznej, całościowej idei kultury, która łączyła społeczne, polityczne i religijne aspekty życia.  „Solidarność” i hasła etyzacji polityki, dopełnione w 1989 roku wizją „społeczeństwa obywatelskiego”, idea Kościoła jako żywej wspólnoty wiary promującej postawy „chrześcijańskiego prometeizmu” – byłyby to tylko nasze mity po raz ostatni wcielające romantyczne idee? Czy musiały ulec politycznej i ekonomicznej „normalności”? „Dyskurs o etyzacji polityki” – pisze Masłowski – „ucichł po 1989 roku, odtąd nie służy już opozycji wobec totalitarnej władzy. Czy przetrwa próbę wolności i demokracji oraz kapitalistycznej dzikiej gry? W każdym razie w myśli kulturalnej Polski i innych krajów tego regionu Europy zasada ta jest silnie zakorzeniona – zasada traktowania jako fundamentu polityki sokratycznej troski o duszę, która może nadać sens ustrojom, ruchom, losom” (s. 91). Dziś to pytanie brzmi gorzko. Dyskurs o etyzacji polityki nie umilkł, jest wręcz nadużywany, pojawia się jednak w formie jakiejś parodii samego siebie. Czy jest nam pisane stać się ludźmi rozsądnymi, „uspokojonymi”, na modłę tego uspokojenia, jakiego w swoim czasie żądano od Mickiewicza, oferując mu za to, jak zwierzał się poeta, bardzo wiele? W Europie – cytuje Masłowski za francuskim myślicielem Michelem de Certeau – „rezerwy wiary się skończyły” (s. 23), ale jakże często słyszymy – nie wymyślono nic lepszego niż pozbawiona złudzeń demokracja. Gdzie tu miejsce dla „ludzi szalonych”? Masłowski przypomina uwagę Julisza Mieroszewskiego, bliskiego współpracownika Jerzego Giedroycia: „Gdyby nie było romantyków i ich marzeń, realiści nie wiedzieliby, co należy robić” (s. 74).

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się