Albowiem przyjaźnie naszych czasów przemieniły się w targowisko. Wtedy tylko szuka się przyjaciela, gdy przyjdzie bieda, a gdy przeminą kłopoty, porzuca się go. Pozostaje braterstwo tych przyjaciół, których więzy pochodzą z bliskości w Bogu, a zażyłość z obcowania z Najwyższym; oni na swoje serca nawzajem patrzą wzrokiem Prawdy, oczyszczając swe myśli z rdzy podejrzeń i nieufności. Tej kompanii nie łączy nic prócz dążenia do Prawdy. Gdy zbiorą się razem, niech wysłuchają mojego przesłania.
Bracia w Prawdzie! Przyjmijcie postawę jeża, który zewnętrzną stroną zwraca się ku pustyni, a wnętrze swe ukrywa, gdyż, na Boga, wasze wnętrza są widoczne, a zewnętrza – ukryte. Bracia w Prawdzie! Tak się wyzbądźcie swojej skóry, jak wąż się wyzbywa, i tak się poruszajcie, jak mrówka, by nikt nie usłyszał waszych kroków. I bądźcie jak skorpion, który zawsze trzyma za sobą broń w pogotowiu, gdyż Szatan nadchodzi z tyłu. I karmcie się trucizną, byście byli zdrowi; kochajcie śmierć, byście nie umarli. I zawsze bądźcie w locie i nie zakładajcie stałych gniazd, bo to z gniazd wybiera się ptaki. A jeśli nie macie skrzydeł do latania – pełzając po ziemi, zmieniajcie miejsce pobytu. I bądźcie niczym struś, który łyka rozpalone kamienie; i jak sęp, co zjada twarde kości; i jak salamandra wiecznie pławiąca się w ogniu, by jutro ogień nie wyrządził wam szkody; i jak nietoperz, co w dzień nie opuszcza kryjówki, byście byli bezpieczni od wrogów.
Bracia w Prawdzie! Cóż w tym dziwnego, że anioł nie popełnia czynów zdrożnych, a bydlę dopuszcza się uczynków plugawych, skoro anioł nie posiada organu rozpusty, zaś bydlę – organu rozumu? Niepojęte są postępki człowieka, który daje się powodować namiętnościom i staje się ich niewolnikiem, pomimo światła rozumu. A za łaską Boga najwyższego ten z ludzi, który wobec ataku namiętności wytrwa mężnie, wyższy jest od aniołów, a ten, który mu ulegnie, znacznie jest podlejszy od bydlęcia.
A teraz, wracając do naszej opowieści, powiem wam o moim strapieniu.
Wiedzcie, o Bracia w Prawdzie, że razu pewnego grupa myśliwych przybyła na pustynię: rozpostarli sidła i rozsypali ziarno, i ustawili wabiki i przynęty, i w krzakach zasiedli na czatach. A ja nadlatywałem wraz ze stadem ptactwa. Gdy nas ujrzeli, zaświstali w świstawki, aby nas omamić i przywabić; spojrzeliśmy, zobaczyliśmy miejsce czyste i piękne. Nie zrodziło się żadne podejrzenie i żadne ostrzeżenie nas nie powstrzymało, zawróciliśmy ku tej zasadzce i wpadliśmy w sidła.
Gdyśmy się połapali, pętle sideł zaciskały się na naszych szyjach, a więzy potrzasku – na nogach. Wszyscy próbowaliśmy się poruszać, by wyrwać się z tego nieszczęścia, lecz im gwałtowniejsze były nasze ruchy, tym silniej zaciskały się pęta. Tak więc ciała nasze oddaliśmy na zgubę, zapamiętaliśmy się w cierpieniu, każdy zajęty był własną biedą, gdyż wstydziliśmy się jeden przed drugim. Każdy szukał jakiegoś sposobu, aby się uwolnić.