Popularność ikony, więcej, swoista „moda na ikonę” w kulturze współczesnej wydaje się nam dzisiaj oczywista. Jednak nie zawsze tak było. Odrębność stylistyczną sztuki Bizancjum dostrzeżono dość późno, w połowie XIX wieku. Wcześniej zainteresowanie kulturą bizantyjską miało charakter „archeologiczny”, nie ceniono tej sztuki, widząc w niej dekadencję i barbaryzację kultury antycznej. Same ikony uważano za kompilacje, dzieła wtórne – raziła monotonia i sztywność kanonu, bezruch i martwota kompozycji, brak głębi i perspektywy. Dość przypomnieć pierwotne znaczenie słowa „bohomaz”; ukraińska etymologia – „malarz świętych obrazów” – wskazuje właśnie na ikonę. A przecież dla nas „bohomaz” to tyle, coliche malowidło, tandetny obraz, kicz.
Proces powrotu do ikony, odkrywania jej estetyki i duchowości, trwał długo, ale dla sztuki XX wieku miał przełomowe znaczenie; można zaryzykować twierdzenie, że przewartościował całą sztukę współczesną. Właśnie ukazała się bardzo ważna książka Renaty Rogozińskiej poświęcona tej problematyce*. Wbrew pozorom, nie ma wielu podobnych publikacji, w tym sensie jest to pozycja pionierska – choć temat wydaje się tak oczywisty. Ambitny tytuł: Ikona w sztuce XX wieku – nie jest przesadą, mimo iż główna część książki dotyczy sztuki polskiej. Część wstępna, ogólna i syntetyczna, kapitalnie porządkuje rozległą wiedzę. Różne bowiem były powody powrotu do ikony w wielu krajach – inne w Anglii, Francji, jeszcze inne w Rosji; swoją rolę odegrała literatura, estetyka, ale i polityka. Zaletą książki jest to, że porządkuje te motywy w sposób wyczerpujący i klarowny.
Fascynacja kulturą bizantyjską miała pierwotnie charakter czysto estetyczny, niejako pozaeklezjalny. Niemiecki rundbogenstil (styl okrągłołukowy), czy angielski „The Arts and Crafts Mouvement” – widział atrakcyjność Bizancjum w orientalnym przepychu i splendorze, w bogactwie dekoracyjności. Dla carskiej Rosji – neobizantynizm kojarzył się imperialnie, jako wcielenie idei panslawizmu. Francuska „Art Nouveau” doceniała egzotykę i jubilerską strojność mozaik, ale także zmysłowość, sensualizm i całą mitologię dekadencji i schyłku Bizancjum. Jednak prawdziwe duchowe „Nachleben” malarstwa ikonowego rozpoczął dopiero wiek XX, gdy dzięki skutecznej konserwacji staroruskie ikony odzyskały całą świetność i blask. Wcześniej – ukryte pod ściemniałym pokostem, okopcone sadzą świec, gdy stawały się nieczytelne, niszczono je lub przemalowywano. Wystawa ikon moskiewskich i nowogrodzkich z XIV i XV wieku, otwarta w 1913 roku w Moskwie, okazała się prawdziwą sensacją. Zasada deformacji, będąca w sztuce współczesnej niemal regułą, pozwoliła inaczej spojrzeć na „naiwność” i „sztywność” ikony. „Teraz – pisał Andrzej Kostołowski – jak rewelacje zobaczono: porcelanowe twarze, wydłużone postacie, nieziemski koloryt, bliki świętych poblasków i aureoli, <kubizm> gór, abstrakcyjne podziały. Jako malarstwo doktrynalne i poddane kanonom dla celów uduchowienia, w swej niezwykle wyważonej organizacji, hieratyczności i wielkim, skupiającym spokoju, malarstwo bizantyjskie okazało się wyjątkowo bliskie niektórym osiągnięciom sztuki nowoczesnej.”