Wystarczy poczytać dowolne dzieło Flauberta, aby się zorientować, że wszystko tu jest głęboko przemyślane. Dosłownie wszystko, bo nie tylko pomysł całości, kompozycja, klamry spinające poszczególne partie, ale układ każdego zdania, i to z dokładnością do jednej sylaby. Flaubert nie sformułował swojej wiary pisarskiej w postaci programowego manifestu, jedynie w listach – a korespondencja stanowi niebagatelną część jego spuścizny – znaleźć można uwagi tyczące tego, o co mu chodzi w pisaniu, nad czym się męczy, do czego zmierza, jak pisać.
W liście do Louise Colet z grudnia 1852 Flaubert stwierdza: „Autor w swoim dziele powinien być jak Bóg we wszechświecie, wszechobecny a niewidzialny”. W styczniu tegoż roku zwierzył jej, że chciałby napisać „książkę o niczym”, temat bowiem jest nieważny, a absolutnym sposobem widzenia rzeczy jest sam styl.
Styl Flauberta analizuje Erich Auerbach w Mimesis, śledząc „rzeczywistość przedstawioną w literaturze Zachodu”. Niezależnie od walorów naukowych naczelny urok Mimesis na tym polega, że Auerbach zawsze jest blisko tekstu, wczepia się w tekst i odczytuje go najuważniej, mniej dbając o to, czy wyniki interpretacji złożą się w spójną teorię ogólną. Z Flauberta wybrał sobie do analizy opis wspólnego posiłku w domu państwa Bovary. Karol i Emma mieszkają w Tostes, są małżeństwem mniej więcej od roku. Emma, siedząc naprzeciw męża w małej jadalni na parterze, z dymiącym piecem, ze skrzypiącymi drzwiami, ze ścianami ociekającymi wilgocią i z wiecznie wilgotną, kamienną podłogą miała wrażenie, że podają jej na talerzu całą gorycz istnienia i wraz z oparami unoszącymi się z potraw unosiły się z głębi jej duszy mdłe wyziewy nudy i obrzydzenia.
Ulubiony przez Flauberta imparfait, czas przeszły niedokonany, rozwiewa wszelkie wątpliwości: to nie jest jakiś wyjątkowy wieczór i wyjątkowo kiepski nastrój Emmy, przeciwnie, scena ocieka powszedniością. Takie posiłki powtarzają się co dzień, monotonnie i bez szans na cud odmiany. Narrator nie wzrusza się odczuciami bohaterki, nie wyśmiewa ich i nie osądza. Praktykuje własną ekonomię oszczędzania na emocjach i ocenach, za to rozrzutnego szafowania konkretem i szczegółami.
Komentarz Auerbacha:
Emma jest w absolutnej rozpaczy, ale rozpacz jej nie została sprowokowana przez jakąkolwiek określoną katastrofę; bohaterka ani nie utraciła niczego konkretnego, ani też niczego konkretnego nie pragnie. Ma ona wprawdzie wiele pragnień, ale są one całkiem nieokreślone: Emma marzy o elegancji, o miłości, o urozmaiconym życiu; rozpacz tak niekonkretna z pewnością od czasów niepamiętnych znajdowała wyraz w dziełach literackich, nigdy jednakże nie zamierzano brać jej w sposób poważny. (…) Nie dzieje się tutaj nic, ale owo „nic” przekształciło się w przygniatające, ponure „coś”. (…) Zresztą i w innych przypadkach Flaubert jedynie rzadko opowiada o takich wydarzeniach, które szybko popychałyby naprzód akcję; poprzez same tylko obrazy, które ową nicość pierwszego lepszego dnia obracają w ciążący stan odrazy, obrzydzenia, złudnych nadziei, paraliżujących rozczarowań i żałosnych obaw – pewien szary i dowolnie obrany los ludzki posuwa się z wolna w kierunku oczekującego go finału.