„Nasza mądrość, jeśli ma być uznana za mądrość prawdziwą i dobrze ugruntowaną, składa się prawie cała z dwóch części: poznania Boga i poznania nas samych. Jedno poznanie z drugim wiele łączy i niełatwo ustalić, które z nich pierwsze, które poprzedza drugie i daje mu początek”. Te słowa otwierają wszystkie kolejne i poprawiane wydania największego dzieła Jana Kalwina Institutio religionis christiane (1535). Czy zostały one wyniesione na pierwsze miejsce jedynie przypadkiem?
Nic podobnego. Kalwin był bowiem przekonany, że religia chrześcijańska daje nam metodę zdobycia prawdziwej i rzetelnej mądrości, do której dochodzimy przez wiedzę. Wiedza ta nie polega jednak na poznaniu faktów ani na bezbłędnym opisie rzeczywistości, lecz na poznaniu Boga i nas samych. Teologia zatem to dla Kalwina nie scientia, czyli nauka dążąca do teoretycznej pewności, lecz sapientia, czyli mądrość. Oba sensy teologii zakorzenione są w myśli średniowiecznej, z której Kalwin obficie czerpał. Lecz nacisk na mądrość, nie zaś na wiedzę, która przy pomocy rzeczowych wyjaśnień daje ludzkiemu umysłowi poznawczą satysfakcję, zbliża Reformatora bardziej do tradycji franciszkańskiej aniżeli dominikańskiej. Wprawdzie cały czas chodzi mu o poznanie, lecz o takie poznanie, które pozwala nam cieszyć się zarówno obecnością, jak i łaską Boga i prowadzi ku naszemu wiecznemu domostwu. Kalwin nie pomija żadnej okazji, by przeciwstawić poznanie Boga, które „trzepocze się w mózgu” i jest godne pogardy, takiemu poznaniu, które prowadzi człowieka do miłowania Boga i okazywania mu posłuszeństwa.
Teologia nie jest sprawą umysłu, lecz serca; nie wiedzy, lecz mądrości. Nie płynie z operacji rozumu, lecz z prawdziwej pobożności (pietas). By dowiedzieć się, kim i czym jest Bóg, musimy ukształtować w sobie odpowiednią postawę wobec Niego i czynić to, co jest Mu miłe. Cel pobożności, jak i całego chrześcijańskiego życia, stanowi chwała Boża, której światło widoczne jest w atrybutach Boga, w budowie świata, w śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa. Pobożność zawsze wymaga otwartego serca i gotowości ofiary. „Oddaję Ci moje serce, Panie – mówi Kalwin – szczerze i bezzwłocznie”. Niejeden chrześcijanin pragnąłby powtórzyć te słowa za Reformatorem. Ale jak oddać serce Bogu? Czy wystarczy pragnąć?
Nie, temu pragnieniu można zadośćuczynić jedynie poprzez mistyczną unię z Chrystusem, ponieważ poza Nim nawet najbardziej religijny człowiek żyje tylko dla siebie. Unia z Chrystusem to, zdaniem wielu współczesnych badaczy, jedna z najważniejszych nauk całej teologii i etyki Kalwina. Z unii mistycznej płynie pobożność, bez której poznanie Boga nie jest możliwe; owa unia nie zostałaby ofiarowana człowiekowi, gdyby Chrystus nie przyjął naszej natury i nie napełnił jej swą mocą. Więcej: dokonany przez Niego akt zbawienia nie dotyka i nie obejmuje tego, kto się z Nim nie wiąże. Dopóki Chrystus pozostaje poza nami – pisze Jan Kalwin – dopóki jesteśmy od Niego odłączeni, dopóty wszystko, co wycierpiał i uczynił dla zbawienia człowieka, pozostaje bezużyteczne i pozbawione dla nas wszelkiej wartości.