Zanim zacznę, pragnę bardzo podziękować za zaproszenie1. Ksiądz Józef Tischner należy do tych osób, które darzę szczególnym podziwem. Spotykaliśmy się w Instytucie Nauk o Człowieku w Wiedniu i w Castel Gandolfo – zawsze byłem pod wrażeniem jego otwartości i wyczulenia na teraźniejszość. Mógłbym powiedzieć, że moja książka – A Secular Age2(„Wiek świecki”) – została napisana w duchu księdza Tischnera.
Chciałbym dziś dać zarys argumentacji tej książki, pokazać język, jakim mówimy o naszej świeckiej epoce. Rzecz jasna, pisząc tę pracę, myślałem głównie – a z początku wyłącznie – o tej części świata, którą nazywamy Zachodem. Nie sądzę bowiem, byśmy potrafili mówić o sekularyzacji w skali całego świata. W innych społeczeństwach – w Indiach, Chinach, Japonii czy Zachodnim Timorze – zjawiska analogiczne do tego, co uważamy za sekularyzację, wyglądają zupełnie inaczej i wymagają innych pojęć. Dlatego skupiłem się na analizie jednej tylko cywilizacji – naszej własnej, świata chrześcijańskiego. Na tej podstawie można szukać analogii czy zbieżności z innymi cywilizacjami, ale jeśli ktokolwiek uważałby, że – mówiąc o naszej sekularyzacji – opisuje całość tego zjawiska, będzie mówił od rzeczy. Oczywiście, i ja mogę mówić od rzeczy, gdyż nie jestem w stanie objąć całości tego, co jest przedmiotem analizy. Społeczeństwo, które znam najlepiej, to anglosaska i frankofońska Kanada, wiem też co nieco o historii Niemiec, ale nigdy nie powiedziałbym, że orientuję się na przykład w sytuacji Polski. Dlatego proszę mi wybaczyć, jeśli historia, którą chcę opowiedzieć, niekoniecznie będzie pasować do tego przypadku.
A zatem, co mamy na myśli, kiedy mówimy: „wiek świecki”? Co znaczy „świecki” (chodzi mi o „świeckość”, a nie o „sekularyzację”)? Przygotowując się do pisania książki, znalazłem dwa główne znaczenia tego terminu. Pierwsze z nich opisuje rezultat procesu, na skutek którego wiele zjawisk społecznych – na przykład życie gospodarcze czy polityczne, które były wcześniej splecione z życiem religijnym – pojmuje się w oderwaniu od religii. Na przykład gildie miały swoje kaplice, święta, przedsięwzięcia dobroczynne. Wiara katolicka była tam spleciona z wypełnianiem roli społecznej. Wszelako w epoce nowożytnej, na Zachodzie, doszło do rozwiązania tego splotu. Działania, które wcześniej pojmowano w kontekście religijnym, zaczęły się jawić jako osobne, zaczęły funkcjonować na własny rachunek. Oczywiście polityczną konsekwencją tego stanu rzeczy jest państwo świeckie, neutralne, gdzie życie publiczne odrywa się od religii.
Drugie znaczenie odnosi się do historii upadku religii, uwiądu wiary, zaniku praktyk religijnych. Rzecz jasna, nie ma tu koniecznego związku – bardzo często istotny zanik praktyk religijnych nie musi wcale oznaczać uwiądu wiary. Ale nie ma też koniecznego związku między obydwoma wskazanymi wyżej znaczeniami „świeckości”. To znaczy: społeczeństwa „świeckie”, w których państwo i Kościół zostały rozdzielone, wcale nie muszą tracić wiary czy odwracać się od praktyk religijnych. Są też społeczeństwa (na przykład skandynawskie), gdzie funkcjonuje oficjalny Kościół – Kościół luterański – a doszło tam do zaniku praktyk religijnych i uwiądu wiary. Mamy więc do czynienia z dwoma odrębnymi wymiarami.