Nieoczekiwanie bowiem – twierdził premier Putin we wrześniu – zażądaliśmy pogłębienia toru wodnego w pobliżu Szczecina, choć „jak się wydawało – sprawa była rozwiązana i uzgodniona”. Tak czy inaczej, w związku z Nord Streamem czeka nas seria polsko–rosyjskich uścisków dłoni. Ale jednak dobrze, że do tej wizyty doszło.
Nurtować może pytanie, na ile Miedwiediew jest tym, za kogo się podaje, a więc demokratą i liberałem, a na ile – przedłużeniem rąk Putina, który z demokracją i wolnością mając niewiele wspólnego, tłamsi opozycję w kraju i nie ugina karku przed liderami polityki światowej. Niczego bowiem tak nie pragnęliśmy, jak realizacji zapewnień Miedwiediewa, że przeprowadzi reformę systemu prawnego w Rosji, bo, jak twierdzi, „swoboda lepsza, niż niewola” i „demokracja nie potrzebuje przymiotników”, a „korupcję musi się zwalczyć”. Przenieśliśmy więc na nowego gospodarza Kremla pragnienia, by Rosja przestała być zdegenerowaną „demokracją sterowaną”, by sądy stały się niezawisłe i sprawiedliwe, by do mediów wróciła wolność słowa goszcząca tam w czasach Jelcyna.
Szybko przyszło się z tymi pragnieniami pożegnać. Demokrację zastąpił rosyjski neologizm: tandemokracja, autorytarny stwór o dwóch głowach. Jedną – wychyloną na Zachód – posłusznie głaszczą zachodni liderzy, przed drugą sami pokornie chylą głowy. Dzięki temu Miedwiediew może na Zachodzie pielęgnować wizerunek demokraty, naciski i szantaże przypisując Putinowi, a w samej Rosji jemu właśnie jako antyzachodniemu gwarantowi starych porządków pozostawiać trudne decyzje.
A więc na lepsze nie zmieniło się nic. Chyba tylko majątek miliarderów wzbogaconych państwowymi dotacjami w czasie kryzysu – na jego początku posiadali 75,9 miliardów dolarów, pod koniec 139. Na sporządzonej przez Transparency International w 2009 roku liście 178 państw o najmniejszej korupcji, Rosja zajmuje miejsce 154 (gorzej jest na przykład w Papui Nowej Gwinei). Kryzys nie skłonił władz do zmiany podejścia do gospodarki, a tylko wzmógł koncentrację kapitału w rękach elit. Najważniejsze decyzje państwowe zapadają w kręgu bliskim premierowi i nie podlegają ani politycznej, ani społecznej kontroli.
Praworządność? Michaiłowi Chodorkowskiemu, który w przyszłym roku miał wyjść na wolność po ośmiu latach łagru i więzienia, na podstawie sfałszowanych materiałów wytoczono drugi proces (jego adwokatkę próbowano otruć; sąd odmawiał uwzględnienia wniosków obrony, w tym wezwania na rozprawę autorów ekonomicznej ekspertyzy będącej podstawą oskarżenia, z których jeden to bezrobotny, a drugi – technik elektryk). W tym procesie prokuratorzy zażądali kary więzienia do 2017 roku. Syn Chodorkowskiego zorganizował wędrującą po parlamentach świata wystawę rysunków z procesu ojca. Inną wystawę rysunków z tego procesu stworzyli rosyjscy artyści. Obie przewędrowały już Waszyngton, Paryż, Brukselę, Berlin. Niemieccy parlamentarzyści zażądali, by polityczną ocenę procesu, a także jego prawną ekspertyzę wydali specjaliści unijni. A „FAZ” pyta wprost: Czy Miedwiediew (oponujący kiedyś przeciw zagrabianiu koncernu JUKOS) znajdzie dziś w sobie tyle męstwa, by ułaskawić Chodorkowskiego, o co prosi tak wielu, między innymi największe światowe organizacje praw człowieka, lider rosyjskiej „Solidarności” Borys Niemcow, czy petersburscy pisarze. Reakcja Miedwiediewa na werdykt sądu pokaże, jakie jest rozłożenie sił w Rosji, co ją czeka w 2012 roku i później.