fbpx
Andrzej Bukowski czerwiec 2011

Demokracja lokalna a dobro wspólne. Uwagi sceptyka

Nie ulega wątpliwości, że funkcjonowanie naszych samorządów wciąż bliższe jest tradycyjnej formule terenowej administracji publicznej niż nowoczesnym formom współrządzenia – pisze Andrzej Bukowski w ostatnim z głosów naszej debaty o polskiej samorządności po 20 latach.

Artykuł z numeru

Kreatywna Polska?

Jest swoistą ironią losu, że kiedy wprowadzaliśmy reformę samorządu lokalnego dwadzieścia lat temu, przez zachodnie demokracje przetaczała się właśnie fala krytyki tradycyjnych form samorządności, które twórcom naszych reform służyły za wzór. Krytykowano przede wszystkim biurokratyczne formy zarządzania sprawami lokalnymi, ale równie poważnym problemem stał się kryzys przywództwa na szczeblu lokalnym, który przyczynił się do gwałtownego spadku frekwencji wyborczej nawet w dojrzałych demokracjach. Wielu ekspertów i badaczy mówiło wręcz o kryzysie demokracji przedstawicielskiej, która przestała adekwatnie odpowiadać na złożone problemy i wyzwania rozwiniętych społeczeństw.

W reakcji na kryzys demokracji przedstawicielskiej na szczeblu lokalnym, od połowy lat dziewięćdziesiątych rozwija się na Zachodzie nowy paradygmat zarządzania sprawami publicznymi, który w znacznie większym stopniu uwzględnia bezpośredni udział obywateli. Instytucje demokracji bezpośredniej stają się coraz bardziej powszechnym i usankcjonowanym uzupełnieniem demokracji przedstawicielskiej. Coraz popularniejsza na Zachodzie idea governance (demokratycznego współrządzenia) stopniowo wypiera tradycyjne rozumienie samorządności terytorialnej, odnosząc się do „zbiorowej zdolności transformatywnej”, a więc zdolności działaczy lokalnych do skoordynowanego kontrolowania procesów władzy w taki sposób, aby dążyły one do powiększania zasobów dobra wspólnego społeczności rozumianej jako pewna całość.

Nie ulega wątpliwości, że funkcjonowanie naszych samorządów wciąż bliższe jest tradycyjnej formule terenowej administracji publicznej niż nowoczesnym formom współrządzenia. Trudno zaprzeczyć tezie, że reforma samorządowa usprawniła zarządzanie sprawami naszych miast, miasteczek i gmin oraz radykalnie poprawiła jakość usług publicznych. Jeśli natomiast chodzi o jakość lokalnej demokracji i obywatelskiego uczestnictwa, jest już znacznie gorzej. Po dwudziestu latach wskaźniki frekwencji wyborczej na poziomie lokalnym wciąż należą do najniższych w Europie, a badacze, określając postawy obywateli wobec samorządu używają zwrotu: życzliwa obojętność! Dodajmy jednak, że słowo „życzliwa” użyte jest w kontekście porównawczym; wobec samorządów obywatele są po prostu mniej krytyczni niż wobec instytucji centralnych. W moim przekonaniu dzieje się tak właśnie dlatego, że zagubiono podstawową rację istnienia demokracji lokalnej – wspólną troskę o pomyślność społeczności lokalnej jako całości.

Przestrzeń, prawo i dobro wspólne

Przestrzeń, terytorium jest jednocześnie podstawą istnienia wspólnot lokalnych, ale także przedmiotem wielu lokalnych sporów i konfliktów.

Konflikty i rozbieżności interesów są cechą życia zbiorowego, a w przypadku planowania przestrzennego zagrożeniem naturalnym i nieuchronnym.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się