Przekłady dzieł Seamusa Heaneya dzięki Piotrowi Sommerowi i Stanisławowi Barańczakowi ukazują się w Polsce od połowy lat osiemdziesiątych. Ci dwaj tłumacze oraz kilkoro innych: Jerzy Jarniewicz, Paweł Marcinkiewicz, Tadeusz Sławek, Adam Szostkiewicz, Andrzej Szuba i niżej podpisana, przyswoili polszczyźnie większość twórczości poetyckiej i eseistycznej Irlandczyka. Mamy również wspomnienia jego licznych wizyt z okazji festiwali poetyckich, otrzymania doktoratu honorowego na Uniwersytecie Jagiellońskim, a także pogrzebu Czesława Miłosza.
Tak intensywna obecność poety obcego jest okolicznością nieczęstą, wyjątkowo szczęśliwą, choć niepozbawioną pewnych niebezpieczeństw. Przyzwyczajenie wynikające z przyswojenia może stępić czujność, łatwo wtedy popaść w czytelniczą rutynę i ulec sile stereotypu każącego w poecie irlandzkim widzieć przedstawiciela bratniego katolickiego narodu „pokrzywdzonego przez historię i spożywającego duże ilości kartofli (oraz ich przetworów)” (Barańczak), którego opisy odchodzącej w przeszłość wiejskiej rzeczywistości mającej „coś z nostalgii i sielanki”, czym momentami budzą „sceptycyzm wobec renomy” (Sommer).
Tom znakomitych studiów interpretacyjnych Jerzego Jarniewicza, największego dziś u nas znawcy twórczości poety, jest zaprzeczeniem upraszczającego odbioru. Heaney. Wiersze pod dotyk to nowa propozycja interpretacji dzieła noblisty, a zarazem mocny głos w sprawie lektury poezji w ogóle. Jest to książka wnikliwa i odkrywcza, żarliwa i osobista. Sposób czytania krytyka łączy znaną z wielu jego tekstów – na przykład z książki o Larkinie – nieufność wobec słowa i zdania z pewną nową jakością.
Podejmując zasugerowaną tytułem książki metaforę, powiem, że Jarniewicz, czytając dotykiem, chce nieufnie sprawdzić wiersze, poczuć pod palcami szczelinki i nierówności na ich powierzchni. Tropi to, co dotkliwe, a nie tylko to, co czytelne, wymykając się spod władzy wzroku, który jest zmysłem-metaforą pojęcia intelektualnego. Czytając palcami, krytyk zgłasza fundamentalną nieufność wobec monopolu znaczeń dostępnych oku/rozumowi, zdaje się na dotyk/ciało, aby znaleźć się bliżej wierszy. Nieufność spotyka się tu z potrzebą bezpośredniości i negacji dystansu – zabarwia się czułością i zmysłowością.
Topografia obcości
Heaney Jarniewicza to poeta pęknięcia, obcości i sprzeczności. Podmiot jego wierszy sytuuje się w negującej jednoznaczność zakorzenienia pozycji „pomiędzy”: zarazem znajduje się w samym środku, jak i poza nim, na obszarze granicznym. Granica, miedza, strumień dzielący teren, pomalowany inną farbą krawężnik są w przeczytanych przez Jarniewicza wierszach Heaneya konsekwentnie pozostawianym tropem obcości i nieswojości. „Wyrastałem pomiędzy” – te słowa z wiersza Terminus otwierają książkę, od razu ustawiając jej głos. Interpretacje kolejnych wierszy rozbudowują tę figurę, by przez jej pryzmat patrzeć na teksty i konteksty.