W hołdzie afgańskim kobietom
Bibi Aisza to symbol okrucieństwa mężczyzn wobec kobiet. Aiszę jako dziecko oddano za mąż bojownikowi talibskiemu. Bita i poniżana, trzymana w chlewie ze zwierzętami uciekła. Mąż odnalazł ją i wymierzył jej surową karę.
Z poważnych oczu Szarbat Guli można wyczytać tragedię kraju ogarniętego wojnami. Rodzice zginęli podczas inwazji sowieckiej, a ona, dwunastolatka, znalazła się w obozie Nasir Bagh niedaleko Peszawaru. Kiedy talibowie zajęli Afganistan, wróciła do kraju, do małej wioski niedaleko Tora Bora. Wyszła za mąż jako szesnastolatka, urodziła cztery córki. Cierpi na astmę. Na jej twarzy odcisnęły się trudy górskiego, surowego życia – z rysów tamtej nastolatki nic już nie zostało. Jest analfabetką, jak jej dzieci. Przez wojnę i tułaczkę oraz obowiązki domowe straciła szansę na edukację. W jej wsi nie ma przychodni ani szkoły.
Naród upokorzonych kobiet
Takich kobiet jak Bibi i Szarbat były i nadal są tysiące. Tysiące kobiet, które tracą życie z rąk mężczyzn, organów władzy, talibów i zwykłych przestępców, a także żołnierzy ISAF (Międzynarodowe Siły Wsparcia Bezpieczeństwa, ang. International Security Assistance Force). Porywane, torturowane, gwałcone, zmuszane do prostytucji, sprzedawane jak towar, aby pogodzić zwaśnione klany (baad dadan), ale też z nędzy, żeby wykarmić rodzinę. Dokonujące samookaleczeń, uciekające od mężów. Wreszcie nieustannie dyskryminowane w każdej dziedzinie życia. Wiele organizacji pozarządowych, w tym Human Rights Watch, uważa, że sytuacja kobiet w Afganistanie jest najgorsza na świecie.
Były wiceminister zdrowia Afganistanu Faizullah Kakar w ubiegłym roku ogłosił dane, pochodzące ze szpitalnych raportów, według których rocznie dwa tysiące czterysta kobiet w wieku od piętnastu do czterdziestu lat dokonuje prób samobójczych z powodu przemocy domowej, depresji i skrajnej nędzy. Kilkakrotnie więcej niż trzy dekady temu. W samym tylko Heracie rocznie notuje się ponad sto przypadków samospalenia kobiet. Trzy czwarte z nich kończy się śmiercią. Według Kakara prawie dwa miliony kobiet cierpią na ciężką depresję. To dużo, zważywszy, iż w Afganistanie w tym przedziale wiekowym jest około sześciu–siedmiu milionów kobiet. Trzy lata temu w małej wiejskiej przychodni w Chamzargarze, w Kapisie zainteresowałam się wiszącymi na ścianie planszami ilustrującymi przyczyny depresji Afganek. Farid, dyrektor przychodni, twierdził z przekonaniem, iż główną jej przyczyną jest złe traktowanie kobiet, ale jeszcze dotkliwszą i trudniejszą do uleczenia uczyniły ją wojny, które zniszczyły rodziny i społeczne struktury wsparcia, zabrały bliskich, pozbawiły domu i pracy, a także tułaczka po obozach dla uchodźców, uzależnienie od narkotyków, brak należytej opieki medycznej.
Dane Ministerstwa Zdrowia z pewnością nie oddają stanu faktycznego – nie ma możliwości zebrania rzetelnych danych w Afganistanie, ze względu zarówno na trudności w dotarciu do reprezentatywnej grupy, jak i na silne tabu kulturowe. Dziewictwo uważa się za święte. Zgwałcona dziewczyna okrywa hańbą całą rodzinę. Na ogół nikt tej kobiety już nie zechce poślubić. Nierzadko zostaje honorowo zabita przez własną rodzinę, zwłaszcza jeśli zajdzie w ciążę. Tak więc publiczne ujawnienie gwałtu i domaganie się sprawiedliwości wymagają wielkiej odwagi ze strony poszkodowanych i ich rodzin, zwłaszcza że sprawców niezwykle rzadko spotyka kara. Z drugiej strony to, że rodziny coraz częściej decydują się mówić mediom o gwałtach na ich córkach i szukać sprawiedliwości w organach administracji rządowej, można uznać za jaskółkę zmiany zachodzącej w świadomości Afgańczyków w postrzeganiu praw kobiet.