Pięknie wydana książka Krystyny Kłosińskiej opowiada o krytyce feministycznej – ważnym nurcie literaturoznawstwa kilku ostatnich dekad. Autorka przedstawia szeroką i dokładną mapę zjawisk, dynamizujących (albo jak ktoś chce – bulwersujących) ówczesną naukę o literaturze. Interesują ją dokonania angielsko- i francuskojęzyczne od końca lat 60., kiedy Kate Millett opublikowała swoją głośną pracę Sexual Politics (1969), w której pokazała, jak literatura wyraża i podtrzymuje opresję kobiet.
Millett czytała klasyczne dzieła, głównie teksty tworzone przez mężczyzn (androteksty, jak pisze Kłosińska) i demaskowała ukryty w nich ładunek ideologiczny. Właśnie demaskacja tych nieczystych reguł gry (niechęci i pogardy wobec płci żeńskiej, nadużywania władzy wobec niej, przemilczania patriarchalnej dominacji) jest treścią i zadaniem wczesnego etapu feministycznych poszukiwań.
W kolejnej dekadzie obszar zainteresowań przesunął się w inne miejsce, obejmując przede wszystkim teksty pisarek. Czytano je z podwójną motywacją, która z jednej strony zmierzała do wykazania związku między tożsamością seksualną autorki a rodzajem budowanej przez nią narracji, często wspartej na indywidualnych strategiach oporu wobec patriarchalnych reguł gry, z drugiej zaś – dążyła do wytworzenia tradycji pisarstwa kobiecego, pojmowanego jako swego rodzaju subkultura literacka, rządząca się własnymi regułami. Kłosińska omawia ze znawstwem i subtelnością klasyczne prace tego nurtu, dzieła Elaine Showalter, Sandry M. Gilbert i Susan Gubar, Mary Jacobus.
Książki wymienionych autorek, skupione często na kobiecej literaturze dziewiętnastowiecznej, prezentują ją jako palimpsest, skrywający bunt wobec patriarchatu. Odstępstwa od tego schematu (niektóre powieści Jane Austen, otwarcie niechętne tradycyjnemu podziałowi ról społecznych) tylko potwierdzają tę regułę. Ta odmiana badań feministycznych przyniosła olśniewające odczytania dzieł sióstr Brontë, Austen, Virginii Woolf i innych pisarek; przyniosła też interesujące propozycje teoretyczne: koncepcję „ginokrytyki”, czyli takiej odmiany dyskursu, który skupia się na pisarce jako wytwórczyni znaczeń tekstowych i osobnego języka.
Dodatkowym pozytywem były badania prowadzące do wypełnienia brakujących ogniw w łańcuchu kobiecych talentów. Dzięki tym usiłowaniom przywrócono obiegowi czytelniczemu, a na pewno wiedzy literaturoznawczej, wiele zapomnianych nazwisk, które – nie wiedzieć czemu – zostały wymazane ze zbiorowej pamięci i zepchnięte na margines.
Wędrówka znaczeń
Takie zabiegi reinterpretacyjne nie mogą obyć się bez dyskusji na temat kanonu literackiego. Kto i na jakich zasadach do niego wchodzi? Jak się zmienia? Co go konstytuuje? Kłosińska omawia ten problem, pokazując dialog Annette Kolodny ze Stanleyem Fishem. Fish traktuje literaturę i czytanie jako czynność zinstytucjonalizowaną, opartą o wspólnoty interpretacyjne. Tymczasem Kolodny optuje za rozdzieleniem świata żeńskiego i męskiego. Jeśli znaczenia zależne są od kontekstu, to kobiety, pozostając w odmiennych kontekstach doświadczeń i sytuacji społecznej niż mężczyźni, inaczej czytają. I mają prawo inaczej czytać, to znaczy swobodnie interpretować, odrzucając przyjęte tropy lub kulturowe zobowiązania mówiące o wysokich walorach estetycznych dzieła.