Przed laty pisałem w „Znaku” o tym, że stereotypowa polskość, mimo że banalna i łzawa, jest częścią naszej rzeczywistości i to częścią niezbędną. Po niemal dwudziestu pięciu latach nadal tak uważam, ale mam też do tego poglądu liczne zastrzeżenia: polski patriotyczny stereotyp już praktycznie nie funkcjonuje i nic nie pojawiło się na jego miejsce; polskość została zlekceważona w rezultacie jej deprecjacji, o czym więcej poniżej; wreszcie, nie jest jasne, czy potrzebna a nawet czy możliwa jest wspólnota powszechna Polaków, a nie tylko niewielkie wspólnoty o elitarnym charakterze.
Patriotyzm w liberalnej demokracji
Co się w międzyczasie zdarzyło takiego, że nastąpiła zarazem ta degradacja polskości i nadanie jej elitarnego charakteru i na czym ten elitarny charakter polega? Otóż miały i mają miejsce trzy związane ze sobą procesy, które wywierają poważny wpływ na formy manifestowania patriotyzmu i na sposoby jego odczuwania.
Pierwsze z nich to demokratyzacja, która w Polsce naprawdę rozpoczęła się dopiero po 1989 roku. Jak u Tocqueville’a demokracja wypycha arystokrację, a prawdziwa polskość należała niegdyś do sfery arystokratycznej, do wybranych. Nie ma się czym chwalić, bo ci wybrani – lub ich przypadkowi przedstawiciele – nie dopuszczali reszty do wspólnoty patriotycznej albo nie potrafili jej zachęcić. Wystarczy wspomnieć reakcję chłopów na powstanie styczniowe czy też instrumentalne traktowanie „sfer niższych” przez partie polityczne w okresie międzywojennym. Sfery te weszły w pełni do polskiego życia publicznego dopiero po 1989 roku i mamy do czynienia z wszystkimi konsekwencjami, jakie powoduje inwazja nuworyszów od co najmniej XVIII wieku. Nuworyszom nie należy się pogarda, oni są bezbronni, ale zjawisko to jest tym razem nieco odmienne, gdyż dawniej czerpali wzory ze „sfer wyższych”, teraz nie ma skąd ich czerpać i stąd także polskość jest im – pomijam przypadki indywidualne – obojętna.
Po drugie, demokratyzacji towarzyszy europeizacja czy też globalizacja, a dyskusja na temat jej zalet i wad jest bezprzedmiotowa, skoro jest to zjawisko nieuniknione. Nie ma specjalnego powodu, dla którego student miałby obecnie bardziej się zachwycać Kazimierzem Dolnym niż Padwą, a wszelkie próby wyjaśnienia mu takich powodów (bo to patriotycznie, bo nasze, bo historia) są skazane na niepowodzenie. Oczywiście, jak każdy z nas może mieć swoje prywatne powody do upodobania znajdowanego w Kazimierzu Dolnym, ale – podkreślam – będzie to zjawisko prywatne. Ponadto – bez względu na to jak bardzo udaje się europejski projekt – de facto ten projekt już się w pewnym zakresie udał. To znaczy, że na pewno stosunek do polskości czy też patriotyzm nie może już polegać na wynoszeniu naszych przewag. Każdy, kto ma oczy, widzi, że mamy ich stosunkowo niewiele, zwłaszcza jeżeli idzie o urodę kraju i architektury zdewastowanej licznymi przemarszami wojsk. Inaczej mówiąc, nic w pierwszym odruchu nie narzuca nam wzorów polskości, realnych wzorów, które by miały stanowić dla nas, a zwłaszcza dla ludzi młodszych, cokolwiek szczególnego czy wyjątkowego. Dobrze, jeżeli nie traktujemy Polski jako brzydszej ojczyzny.