Lata lecą! Pokolenie tzw. artystów krytycznych, wchodzących w przestrzeń sztuki polskiej w latach 90. w atmosferze skandali i kontrowersji, należy dziś do zasłużonych twórców głównego nurtu. Ich prace od pewnego już czasu pokazywane są nie tylko w prestiżowych galeriach, lecz także w muzeach. Trzej najbardziej przebojowi i najsłynniejsi artyści tzw. Kowalni, uczniowie profesora Grzegorza Kowalskiego – Paweł Althamer, Katarzyna Kozyra i Artur Żmijewski – zrobili spektakularne międzynarodowe kariery.
Monografię Althamera opublikowało w zeszłym roku wydawnictwo Phaidon; widzieliśmy jego prace na wielkich przeglądach sztuki światowej w Kassel, na biennale w Wenecji, w Münster, czy ostatnio za oceanem w New Museum na wystawie After Nature. Zrobił on coś, co nie udało się Żmijewskiemu: pozostał artystą lokalnym i prowincjonalnym, ważnym tak samo dla publiczności warszawskiej, jak nowojorskiej (ma tam swoich wiernych fanów).
Żmijewski z powodu sukcesów zaczął działać w próżni: jego radykalne deklaracje artystyczne i życie celebryty rozminęły się. Trzeba jednak przyznać, że oczekiwania wobec niego po słynnych pracach z lat 90., wprowadzających w przestrzeń sztuki ludzi chromych i wykluczonych, były szczególnie wysokie. Żmijewskiemu chodziło o coś ważnego. Zadra w jego sercu często nas raniła, uświadamiając, że czasami – by poczuć, że się żyje – należy odłożyć w kąt analgetyki.
Starając się owocnie o nominację na kuratora Biennale Sztuki w Berlinie w 2012 r. Żmijewski podkreślił po raz kolejny, że przyzwyczaił się do twardych metod, w tym przede wszystkim do władzy. Nie lubił zresztą nigdy ironicznie ramować siebie w systemie – nieco pogardliwe zdystansowanie od bohaterów filmów i chęć kontroli nad całością czy wręcz manipulacji, w naturalny sposób predestynowała go do wyboru roli kuratora-decydenta.
Piramida sensów
Choć Katarzyna Kozyra jest trochę starsza, nieco lepiej wykształcona (studiowała też germanistykę), to ma znacznie mniejszą liczbę sukcesów (szczególnie za oceanem) niż jej koledzy. W Polsce na dużych pokazach oglądaliśmy jej jednak najwięcej. Wystawa w Muzeum Narodowym w Krakowie to właściwie retrospektywa, gdyż obok nowego projektu (Casting) zaprezentowano najsłynniejsze prace artystki: od Łaźni żeńskiej i Łaźni męskiej, zauważonej na Biennale w Wenecji w 1999 r., poprzez Olimpię, Święto wiosny, aż po wybór filmów z projektu W sztuce marzenia stają się rzeczywistością. Krakowską ekspozycję można było wcześniej zobaczyć w Zachęcie, gdzie pokazano także debiut (Piramida zwierząt, 1993)
Oglądając Wystawę, musimy zdać sobie sprawę, że od czasu bardzo nagłośnionego medialnie dyplomu Piramida zwierząt mija właśnie 18 lat. Wyrosło już całe pokolenie młodych ludzi, którym dawne spory mówią niewiele, a wypchane zwierzęta ustawione jedne na drugich (koń, pies, kot i kogut) znają tylko z fotografii.