Gdy śledzi się doniesienia prasowe dotyczące sytuacji w zachodniej Afryce, trudno oprzeć się wrażeniu, że jej medialny obraz jest kreowany przeważnie przez pryzmat Nigerii. Tytuły większości artykułów i notek zwracają uwagę na konflikt: Nigeria. Starcia muzułmanów z chrześcijanami (deon.pl, 20 stycznia 2010), Krwawe starcia religijne; ogromna liczba ofiar (onet.pl, 20 stycznia 2010), Starcia chrześcijan z muzułmanami – 380 ofiar (onet.pl, 29 października 2008), Policja aresztowała sprawców masakry na chrześcijanach (Wiadomości KAI, 4–11 kwietnia 2010), Strach w Nigerii. Boko Haram zapowiada ataki (onet.pl, 12 stycznia 2012). W ten sposób powstaje wizja opanowanej przez „konflikt religijny” zachodniej Afryki, w której muzułmanie i chrześcijanie mordują się nawzajem. W Europie od dawna pokutuje przeświadczenie, że religie są konfliktogenne, a z im bardziej wierzącymi ludźmi ma się do czynienia, tym pewniejszy jest wybuch sporu, którego krwawy przebieg jest wysoce prawdopodobny, a nawet nieunikniony. Doniesienia z Nigerii zdają się potwierdzać te przekonania. Niekiedy nawet katolickie media przyczyniają się, choć zapewne niezamierzenie, do podtrzymywania tej – moim zdaniem fałszywej – tezy, rozpowszechniając wizję chrześcijaństwa prześladowanego (np. tekst ks. W. Cisły pt. Nigeryjska powtórka Sudanu?, „Niedziela”, 22 stycznia 2012, nr 4, s. 22–23). Nie twierdzę, że chrześcijanie nie są prześladowani. Sprzeciwiam się jednak kreowaniu ich obrazu jako wiecznie poszkodowanych i uciemiężonych. Chrześcijanie są także tymi, którzy prowokują konflikty, a nawet atakują wyznawców innych religii (np. w środkowej Nigerii). Mimo że ta perspektywa rzadko przebija się w polskich mediach, można trafić na informacje o napadach na muzułmanów i ich wsie. Doniesienia te są jednak tonowane, bo napastnikami nie są „chrześcijanie”, lecz „uzbrojeni sprawcy” (np. onet.pl, 24 stycznia 2010). Tymczasem tam gdzie toczą się walki, rzadko kiedy tylko jedna strona jest pokrzywdzona. Marc Engelhardt w artykule pt. Śmierć w Nigerii, z wprowadzeniem Macieja Müllera, („Tygodnik Powszechny”, 21 marca 2010, nr 12, s. 3–4) pisze: „w Jos można usłyszeć radykalne kazania zarówno w meczetach – gdzie »dżihadyści« mówią o »mieście pogranicznym, gdzie nasza wiara styka się z niewiernymi« – jak też w kościołach, gdzie misjonarze różnych wyznań chrześcijańskich sięgają, bywa, po język »krzyżowców«. (…) Tu wszyscy są uzbrojeni – przyznaje Umar Farouk. – Muzułmanie i chrześcijanie, w takim samym stopniu. Inaczej już się nie da”.
Artykuł Engelhardta ukazuje ogromne skomplikowanie sytuacji w Nigerii i jest w polskiej prasie jednym z nielicznych tekstów, których autorzy starają się zwrócić uwagę czytelników, że zastosowanie prostej zasady „my – dobrzy, oni – źli” nie pomaga w rozwiązywaniu problemu, ale raczej dolewa oliwy do ognia.Dobrze, że w ogromie doniesień o nowych atakach i ich ofiarach na początku 2012 r. na stronie internetowej deon.pl pojawiły się informacje sygnalizujące społeczno-polityczne źródła konfliktów (Nigeria. Korupcja, a nie religia, jest źródłem walk – za serwisem Radia Watykańskiego, 13 stycznia 2012), a zwłaszcza tekst Elżbiety Wiater (Muzułmanie współczują chrześcijanom, 20 stycznia 2012) nawiązujący do wspomnianego artykułu ks. Cisły. Autorka nie podważa dramatu chrześcijan w Nigerii, ale zwraca uwagę na przykłady muzułmanów aktywnie solidaryzujących się z prześladowanymi, które burzą prosty schemat „muzułmańskich prześladowań chrześcijan”. Takie wzmianki pojawiały się również w światowych mediach.