Proces jego odbudowy musiał się też odbywać na tych trzech różnych poziomach. Powrót do status quo ante nie był ani politycznie realistyczny, ani moralne akceptowalny. Nawet jeśli niektórzy – a dotyczyło to w szczególności wypędzonych – o takim powrocie marzyli. W pewnym sensie Niemcy musiały zdefiniować się na nowo, musiały ponownie określić swój stosunek względem samych siebie i swoich sąsiadów.
Wkrótce cały kraj miał zostać podzielony na dwa państwa, stanął przeto przed wyzwaniem poważnej kulturalnej i politycznej zmiany. Proces ten, trudny jak nigdy dotąd, potęgowały jeszcze pozapolityczne uwarunkowania zimnej wojny i podziału Niemiec, wspierające światopogląd przepojony obrazem wroga. Co więcej nazbyt gładko udawało się przejść obok potrzeby wypracowania właściwego stosunku do nacjonalizmu i jego skutków.
Prowadzona przez aliantów polityka denazyfikacji szybko okazała się jedynie środkiem do ustanowienia reżimu pożądanego przez odpowiednie władze okupacyjne – nie chodziło tu tak naprawdę o odnowę, ale raczej o polityczny instrument sprawowania władzy. W strefie sowieckiej denazyfikacja stała się w sposób bezpośredni częścią stalinowskiego terroru, w strefach zachodnich zapał do odnowy malał proporcjonalnie do szybkości integracji Republiki Federalnej Niemiec z Zachodem. W związku z tym w przypadku NRF lata 50. i początek lat 60. stały się okresem odbudowy państwa – w tym procesie brały też udział osoby wcześniej uwikłane w reżim hitlerowski. Najbardziej widoczne było to w systemie prawnym, a także policyjnym, czego manifestacją był stosunek do ludności romskiej i Sinti, która była wykluczana ze społeczeństwa do początku lat 70. Okres narodowego socjalizmu pozostawał okryty zmową milczenia do lat 60. Hermann Lübbe, niemiecki filozof, opisał to zjawisko jako milczenie komunikacyjne (komunikacyjne prze-milczenie) – ciche porozumienie polegające na niepodnoszeniu pewnych tematów w debacie publicznej. Po tej fazie nastąpił okres samopostrzegania Niemców jako ofiar Hitlera, wojny, systemu okupacyjnego i wielu innych czynników. Wyrazem takiej postawy był fundamentalny brak empatii wobec cierpienia innych. (Oczywiście wszystkich tych, którzy znajdowali się w obozach koncentracyjnych, obozach zagłady).
Większość społeczeństwa żyła w mieszaninie wstydu i samowspółczucia podbarwionej jeszcze rewizjonistycznym resentymentem, którego manifestacją był stosunek do kwestii niemieckich wypędzonych.
(Łatwo sobie wyobrazić, że miało to ogromny wpływ na nasze relacje z sąsiadami. Wielka grupa ludzi w jakimś sensie żałowała samych siebie; często łączyło się to z resentymentami rewizjonistycznymi związanymi z kwestią wypędzeń).
W NRD sytuacja była oczywiście odmienna. Zgodnie z oficjalną ideologią Międzynarodówki ustanowienie prawdziwego socjalizmu oznaczało zarazem wyciągnięcie koniecznych moralnych wniosków z okresu wcześniejszego. NRD samo siebie widziało jako efekt ducha oporu proletariackiego, antyfaszystowskiego, a także współpracy Międzynarodówki pod przywództwem Związku Sowieckiego. Republika Federalna była uznawana za sukcesora Rzeszy, twierdzono, że utrzymuje system faszystowski. Jej sprzeciw wobec socjalizmu też należało tłumaczyć w ten sposób. Tego rodzaju propaganda w jakimś sensie legitymizowała nowe państwo, ten sposób postrzegania historii doprowadził także do ustanowienia narodowego miejsca pamięci Buchenwald i Sachsenhausen. Stylizacja wybranych grup ofiar, a także marginalizacja innych, pomogła w utrwaleniu tego właśnie poglądu. Wiele mówiono na temat przestępstw i zbrodni, jednak odpowiedzi dotyczące ich przyczyn były dosyć schematyczne. Jeśli nie stawia się poważnego pytania, trudno oczekiwać odpowiedzi. Prowadzenie otwartego dyskursu na temat historii, który pozostawał w szerokim kontekście historii przemocy, nie było pożądane.