Analizując realia społeczne (w tym demograficzne), często sięgamy do danych statystycznych jako twardych i niepodważalnych informacji o rzeczywistości. Nie są one subiektywne, a tym samym wydają się oferować pewien punkt odniesienia, a nawet fundament do opisu stanu obecnego i prognoz. W przypadku państw zachodnich pogląd taki wydaje się uzasadniony, znacznie trudniej jest go podtrzymać w przypadku wielu innych części świata. Bo czy rzeczywiście można określić strukturę zgonów np. w Mali z podziałem na przyczyny? Trudno sobie wyobrazić, że w kraju zamieszkanym przez wiele grup etnicznych, wśród których nie brakuje nomadów, każdorazowo określana jest przyczyna śmierci, a następnie rejestrowana w odpowiednim spisie. Czy można ustalić poziom analfabetyzmu funkcjonalnego w Egipcie, skoro dotyczy on umiejętności praktycznych związanych z życiem w nowoczesnym społeczeństwie? A nawet – czy istnieją dane, niebędące jedynie szacunkami, które opisują strukturę religijną współczesnego Libanu? Wszak ostatni spis powszechny odbył się w 1932 r. i to właśnie ze względu na strukturę religijną nikt go od tamtego czasu nie powtórzył. Brak danych – czy to ze względu na trudności w ich pozyskaniu na etapie rejestracji, czy też na poziomie dostępności – poddaje niekiedy w wątpliwość międzynarodowe zestawienia.
W przypadku badań sondażowych sytuacja jest jeszcze trudniejsza. Choć coraz częściej publikowane są wyniki sondaży, realizowanych głównie przez wielkie międzynarodowe ośrodki badawcze, to i w tym wypadku należy podchodzić do nich ostrożnie. Można bowiem domniemywać, że w dobranych próbach reprezentowana jest przede wszystkim ludność z terenów zurbanizowanych. Na wyniki wpływać mogą także różnice językowe oraz kultura polityczna i związany z nią brak doświadczeń w jawnym przedstawianiu swoich poglądów . Z tego powodu ponad połowa Pakistańczyków pytana w 2007 r. o to, kto był autorem zamachów z 11 września 2001 r. w USA odpowiadała, że nie ma zdania, a z 28%, którzy wiedzieli niemalże połowa nie chciała powiedzieć kto , mimo że ponad 50% badanych dwa lata wcześniej miało duże bądź średnie zaufanie do Usamy Ibn Ladina .
Siła interpretacji
Moglibyśmy założyć, że dysponujemy w miarę rzetelnymi i wiarygodnymi danymi, pojawia się jednak drugi problem – ich doboru. Jednym z ostatnich głośnych przykładów jest artykuł Amerykanki pochodzenia egipskiego Mony Eltahawy w majowym „Foreign Policy”. Autorka przedstawiała w nim mizoginię świata arabskiego, posiłkując się danymi statystycznymi. I tak: ponad 90% Egipcjanek zostało poddanych obrzezaniu, 41 tys. dziewcząt poniżej 18. roku życia zostało wydanych za mąż w Maroku w 2010 r., 55% Jemenek nie czyta i nie pisze, 79% nie pracuje, a tylko jedna zasiada w parlamencie. W Arabii Saudyjskiej, której Eltahawy poświęciła cały akapit, kobiety nie mogą prowadzić samochodu i nie mają praw wyborczych.