fbpx
Aleksandra Konarzewska czerwiec 2013

W obronie zagrożonych spraw

Reprezentowany przez Eagletona marksistowski humanizm każe rewidować wygodne schematy, tak chętnie stosowane w debatach o kulturze, polityce czy filozofii.

Artykuł z numeru

Czy rodzice mogą być tej samej płci?

Czy rodzice mogą być tej samej płci?

Twórczość brytyjskiego filozofa Terry’ego Eagletona nie jest nad Wisłą całkowicie nieznana, wystarczy przywołać Marksa i wolność (Amber, 1988) czy Rozum, wiarę i rewolucję (WUJ, 2010). Koniec teorii doczekał się jeszcze przed wydaniem krótkiego omówienia Anny Burzyńskiej (Kulturowy zwrot teorii, w: Kulturowa teoria literatury. Główne pojęcia i problemy, red. M.P. Markowski, R. Nycz, Kraków 2010, s. 41–92), jednak autorka wypacza w swoim eseju całkowicie myśl przewodnią książki, pisząc, iż zdaniem Eagletona „warto iść dalej tą drogą” (s. 81). W tym dziele brytyjski filozof wskazuje raczej na niedociągnięcia i pułapki kryjące się za efektownymi założeniami teorii kulturowej (definiowanej przez Burzyńską jako „języki interpretacji, związane z teoriami antropologicznymi, feministycznymi, etnicznymi, postkolonialnymi, rasowymi, a także z badaniami spod znaku queer i gender”, s. 87). Na początku wypada zauważyć, iż sam tytuł książki (After Theory) wyraźne nawiązuje do Dziedzictwa cnoty (After Virtue, 1981) Alasdaira MacIntyre’a. Mimo że nazwisko komunitariańskiego filozofa pada raczej rzadko, Eagleton reprezentuje zbliżone, po trosze konserwatywne stanowisko, widoczne zwłaszcza w odwołaniu do arystotelesowskiego rozumienia polityki. Co więcej, krytykując to, czym jest teoria kulturowa, Eagleton staje po stronie staroświeckiego wyobrażenia o moralności.

Po stronie prawdy

Najpoważniejszymi zarzutami formułowanymi przez Eagletona wobec teorii kulturowej, antyteorii i tego, co potocznie nazywane jest „postmodernizmem” (zaproponowana przez autora dwuzdaniowa definicja tego nurtu jest niewystarczająca w stosunku do wysuwanych przeciwko niemu oskarżeń) jest przyzwolenie na bezmyślność i ignorancję w badaniach humanistycznych. Ignorancja dotyczy braku refleksji nad wieloma rzekomymi nowinkami intelektualnymi, które często powtarzają stanowiska od dawna znane, tyle że pod innymi nazwami (np. główne założenia antyteorii bardzo przypominają średniowieczny fideizm, a szukanie „nowych form świadomości” – XIX-wieczny irracjonalizm). Bezmyślność odnosi się do zjawiska, kiedy to beztroskie porzucenie „wielkich narracji”, uwielbienie różnicy i mniejszości, odrzucenie norm, jedności i konsensu jako opresyjnych ma swoje wymierne skutki w ocenie zjawisk społeczno-politycznych. Nagle bowiem okazuje się, iż brakuje języka, w którym można napiętnować to, co wyraźnie tego wymaga: wyzysk, rasizm, okrucieństwo, ksenofobię. Jak potępić partię neonazistów, będących (np. w Niemczech) ewidentną mniejszością, gdy samemu byciu w mniejszości przypisuje się wartość?

Jak wyrazić oburzenie faktem przymusowego obrzezania dziewczynek w krajach afrykańskich bez odwołania do zasad o charakterze uniwersalnym? Stąd też nie dziwi zaproponowana przez Eagletona obrona szeregu dyskredytowanych przez bezrefleksyjny kulturalizm/postmodernizm/antyteorię pojęć takich jak „prawda”, „prawda absolutna”, „obiektywizm”, „moralność”. Pasaże im poświęcone stanowią chyba najciekawszą część książki – ukazawszy ich historię, tj. całe opresyjne uwikłanie i niezbyt piękne konotacje (ileż to zła wyrządzono w imię moralności!), Eagleton proponuje podobne rozwiązanie, jakie w Kruchym Absolucie sformułował w odniesieniu do chrześcijaństwa Slavoj Žižek: mimo swych niedociągnięć to dziedzictwo jest zbyt cenne, by je bezrefleksyjnie porzucać. Bez kategorii prawdy i kilku uniwersalnych zasad moralnych niemożliwy będzie krytyczny osąd telewizyjnego przekazu głoszącego np. konieczność stosowania tortur wobec osób podejrzanych o terroryzm.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się