Słusznie pisał niegdyś Bruno Maggioni, że gesty trzeba widzieć, a nie ich słuchać. Gesty ewokują swego rodzaju obraz, zapraszając do oglądania, zamyślenia i estetycznej kontemplacji. Czy kiedykolwiek nauczymy się roztropnie „widzieć” opowieści ewangeliczne, a nie tylko ich słuchać?
Na szczególną zasługują w Piśmie św. gesty, które oznaczają akt fizycznego odwrócenia się czy też spojrzenia do tyłu. Przychodzą tu na myśl zwłaszcza dwa passusy biblijne: przewinienie żony Lota (Rdz 19, 26) oraz spojrzenie Chrystusa na Piotra, gdy ten wyparł się Go po raz trzeci (Łk 22, 61). W pierwszym przypadku chodzi nie tyle o rodzaj kary i związaną z nią symbolikę (sól w Starym Testamencie mogła z jednej strony podkreślać doniosłość i trwałość przymierza, z drugiej zaś symbolizować zniszczenie: wysiewanie jej do ziemi oznaczało w kulturach Bliskiego Wschodu nadejście zła dla danego kraju i przekleństwo dla ludzi w nim zamieszkałych), ile o same intencje żony Lota. Najczęściej przyczynę jej odwrócenia się komentatorzy upatrują w grzesznej ciekawości. Ale jeden z midraszy być może słusznie dostrzega w zachowaniu kobiety coś więcej − przejaw tęsknoty i żalu za miejscem, w którym wiele lat przebywała, i za bliskimi, których musiała pozostawić (niejednoznaczność tekstu biblijnego pozwala przypuszczać, że w Sodomie zginęli jej dwaj zięciowie).
Judith Antonelli widzi jeszcze inne, i chyba głębsze źródła tej tragedii: może po prostu żona Lota przypatrywała się zagładzie Sodomy i syciła wzrok cierpieniem bliźnich? Pamiętajmy, że arka Noego była zbudowana w taki sposób, aby uratowana rodzina nie mogła przyglądać się potopowi; podobnie kiedy Bóg miał wymierzyć dziesiątą plagę Egipcjanom, Hebrajczycy otrzymali nakaz pozostania w swoich domach.
Z kolei niepozorny fragment Łk 22, 61: „A Pan obrócił się i spojrzał na Piotra” (BT 5; nb. tylko św. Łukasz odnotowuje to zdarzenie), ukazujący w całej pełni dyskrecję Chrystusowego przebaczenia, jest dowodem na to, iż gest naznaczony nieprawdopodobną skalą dramatu może być mocniejszy niż jakiekolwiek słowo.
Biblia, a w szczególności Nowy Testament, zawiera wiele przykładów tzw. catenae gestuum, czyli scen, w których kilka gestów zostaje naraz ze sobą sprzęgniętych, tworząc swoisty łańcuch znaków, odniesień i symboli. Dowodem tego może być ewangeliczna opowieść o uzdrowieniu trędowatego (Mr 1, 40−41): καὶ σπλαγχνισθεὶς ἐκτείνας τὴν χεῖρα αὐτοῦ ἥψατο καὶ λέγει αὐτῷ· θέλω καθαρίσθητι. „[Jezus] pełen miłosierdzia wyciągnął do niego rękę, dotknął go i mówi: »Chcę, abyś był czysty«” (NT KUL; BT 5 niesłusznie oddaje gr. splagcnisqeˆj jako „zdjęty litością”). Ewangelie na oznaczenie „dotknięcia” używają nie tylko czasownika ἅπτω (jak np. w J 20, 17), lecz także wieloznacznego słowa ™pilamb£nomai, które może wyrażać najwyższą troskliwość (np. Hbr 2, 16: „Zaiste bowiem nie aniołów przygarnia, ale przygarnia potomstwo Abrahamowe”).