Jeszcze kilka dekad temu o ciąży pierwsza dowiadywała się kobieta. Ściśle rzecz biorąc, domyślała się, wnioskując z objawów: opóźniającej się miesiączki czy nudności. Dziś przestrzeń niepewności i oczekiwania, w której rozwijać się mogą lęk lub nadzieja, jest coraz mniejsza..
Papież wypowiada Urbi et Orbi jako biskup Rzymu, ale także jako moralny przywódca. Jak sądzę, intelektualną spuścizną Benedykta XVI będą nie encykliki ani listy apostolskie, lecz właśnie nadzwyczajny zbiór mów: w siedzibie ONZ-etu, w Collège des Bernardins w Paryżu, w Westminsterze i nade wszystko w Ratyzbonie i w Berlinie, gdzie przemawiał w Bundestagu.
Zbyteczna, może nawet bezwartościowa byłaby ponowna szczegółowa analiza tych ostatnich. Spróbuję najpierw w zwięzły sposób zreferować ich główne przesłanie oraz związek, jaki między nimi zachodzi. Niemniej ciężar moich dociekań wykracza poza te dwa przemówienia i skupia się na ich zamierzonych i niezamierzonych konsekwencjach. Nade wszystko chcę pokazać, jakich wniosków nie powinno się ze słów papieża wysnuwać.
.
Ratyzbona – prawdziwy sens wolności religijnej
Benedykt XVI został ukształtowany przez Vaticanum Secundum, ale sam też wpłynął na jego postać. Od czasów tego prawdziwego trzęsienia ziemi Stolica Apostolska kładła duży nacisk na wolność religii. Jan Paweł II i Benedykt XVI często podkreślali, że to najbardziej fundamentalna ze wszystkich wolności. W naszej zeświecczonej kulturze ten pogląd był i jest przyjmowany z dobrotliwym uśmiechem: „Jaki rodzaj wolności papież może uważać za najważniejszy?”. Interpretujemy to pytanie w kategoriach korporacyjnych, tak jakby papież był kimś w rodzaju lidera związkowego, który martwi się o interesy swoich członków. Oczywiście, istnieje również ten aspekt wolności religijnej i nie ma nic niegodziwego w pasterzu, który dba o swoje stado.
Niemniej tym, co nie uzyskało dostatecznej uwagi w całej tej wrzawie, jaka wybuchła po słowach papieża o islamie, jest to, że w ramach wykładów ratyzbońskich wolność religijna, do której odnosił się papież, jest, jak się zdaje, czymś dokładnie odwrotnym: jest wolnością do trwania przy religii z własnego wyboru lub niebycia w ogóle osobą religijną. Kościół i papież bez wahania przyjęli, że wolność religii mieści w sobie także wolność od religii. Nie jest to po prostu lub nade wszystko świadectwo liberalnej tolerancji i wolności. To wyraz stanowiska głęboko religijnego, które pociąga za sobą poważne konsekwencje.
„Nikomu nie narzucamy naszej wiary. Tego rodzaju prozelityzm jest obcy chrześcijaństwu. Wiara może się rozwijać tylko w warunkach wolności” – przemawiał papież do wiernych w Ratyzbonie. Jeśli poprawnie rozumiem jego nauczanie, mamy tutaj do czynienia ze znacznie głębszym rozumieniem wolności religijnej niż wolność do praktykowania religii. W sercu wolności religijnej znajduje się wolność do powiedzenia „nie” Bogu. To religijne stanowisko. My, Żydzi, mówimy: „Wszystko jest w rękach Boga, poza strachem przed Bogiem”. Bóg tak postanowił. Prawdziwa religijność, prawdziwe „tak” skierowane do Boga, może pochodzić tylko od istoty, która posiada wewnętrzną duchową zdolność, możliwość i zewnętrzne materialne warunki do powiedzenia „nie”. Benedykt czyni z wolności religijnej propozycję teologiczną, która ma z kolei głęboki sens antropologiczny.