Sierpień 2013 r. Na ulice Manili i innych filipińskich miast wychodzi w sumie ponad milion mieszkańców (co dziesiąty Filipińczyk). Zakrywając świńskimi maskami twarze, domagają się ukrócenia w państwie korupcji, która przeżera zarówno władze lokalne, jak i centralne. Ich oburzenie jest zresztą zupełnie zrozumiałe, biorąc pod uwagę kwotę, jaką zdefraudowała pewna pani senator w kraju, w którym – pomimo największego w ostatnim czasie Azji Południowo-Wschodniej wzrostu gospodarczego – ponad jedna czwarta ludzi żyje w biedzie. Na początku stycznia wielka fala protestów przetoczyła się przez Kambodżę, na czele której stoi niezniszczalny Hun Sen, premier, który 14 stycznia 2014 r. świętował rozpoczęcie 29. roku swoich rządów. Kolejne zamieszanie w Tajlandii, gdzie zamach stanu jest swoistą tradycją polityczną, nikogo nie zdziwił, w przeciwieństwie do tego, co wydarzyło się w Singapurze. W Mieście Lwa po raz pierwszy od wieków doszło w grudniu 2013 r. do zamieszek wywołanych przez sfrustrowanych Indusów, niezadowolonych z warunków, w jakich przyszło im żyć w kraju, który zajmuje przecież trzecie miejsce na liście państw o najwyższym dochodzie per capita. Tymczasem w Malezji najważniejszymi wiadomościami w głównych mediach ostatnich miesięcy – rzecz jasna, do czasu zaginięcia samolotu linii Malaysia Airlines – były walka o przywództwo wśród przedstawicieli chińskiej opozycji oraz powódź na południu kraju. Oczywiście w Laosie, Birmie czy Wietnamie nie działo się wiele, ale to Malezja ma ambitny plan, by do 2020 r. dołączyć do krajów rozwiniętych. Ma przeszło 30 mln mieszkańców, wielkie plany infrastrukturalne, najlepsze drogi w regionie, jej przywódcy kreślą wieloletnie wizje i strategie i robią wszystko, by dopiąć swego.
Piękni Holendrzy, brzydcy Brytyjczycy
„No, ale przyznasz, że jest coś w tym, że to Indonezyjki są ładniejsze niż Malajki. I jak to wyjaśnisz? Wyspa? Dieta?” Dookoła było już ciemno, ale co najważniejsze, przestał padać deszcz. Teraz nie sprawiało mi to większej różnicy, bo po dwóch godzinach bezlitosnego futsalu z Brytyjczykami na boisku klubu Kelab Aman byłem i tak cały mokry. Poza tym wieczory są tak gorące, że ubranie schnie niemal natychmiast. Sącząc izotonik w hinduskiej restauracji znajdującej się obok boiska, zacząłem rozmawiać z Chrisem, który poznał, że jestem Polakiem, po tym jak go sfaulowałem. „Wiesz, może wytłumaczenie jest znacznie prostsze – powiedział Chris – tam byli piękni Holendrzy, a tutaj Brytyjczycy. A każdy coś po sobie zostawił…”
Urzekło mnie jego autoironiczne brytyjskie poczucie humoru. Jednocześnie nigdy nie myślałem w ten sposób o kolonialnej spuściźnie Malezji. Najczęściej przynależność do Korony brytyjskiej łączy się z większym prawdopodobieństwem, iż niepodległość przyniesie demokrację. W przypadku Malezji sprawa jest dosyć skomplikowana. Ale żeby kolonializm miał wpływ na urodę kobiet?