fbpx
Beata Chomątowska Marzec 2015

Praktyka bycia razem

Lata 90. były w Polsce triumfem indywidualizmu. Pozamykaliśmy się w mieszkaniach i domach, poodgradzaliśmy płotami od sąsiadów, a pustoszejąca wspólna przestrzeń uległa prywatyzacji. Kolektywne formy egzystencji kojarzyły się z przymusem, opresyjnością minionego systemu. Teraz, w coraz bardziej niepewnych czasach, zaczynamy garnąć się ku sobie na nowo, korzystając ze sprawdzonych idei lub rozwiązań podpatrywanych za granicą.

Artykuł z numeru

Wspólnota

Wspólnota

Wczesny styczniowy wieczór. W starej kamienicy przy ul. Cichej 4 w centrum Lublina trwa siekanie, obieranie i przyprawianie. Warzywa trafiają do wspólnego kotła, a ten na ulicę – to kolejna odsłona Jedzenia Zamiast Bomb, przedsięwzięcia, podczas którego wolontariusze rozdają wegetariańskie lub wegańskie posiłki chętnym, zwłaszcza bezdomnym lub ubogim.

„Już po akcji, możemy rozmawiać. – Michał Wolny (takich jak on nazywa się aktywistami społecznymi) odbiera telefon, w tle słychać będzie przez cały czas dyskusje wybijające się z kawiarnianego gwaru. – Czym jest dla mnie wspólnotowość? Przede wszystkim to działanie, z którego wynika nowa jakość, uzyskiwana dzięki połączeniu różnych sił i perspektyw” – mówi. W mieście znają go jako współorganizatora dwóch alternatywnych miejsc na mapie miasta: Przestrzeni Inicjatyw Twórczych Tektura i jej sukcesora, Autonomicznego Centrum Społecznego Cicha.

„Oba powstały z potrzeby samorealizacji i chęci stworzenia przestrzeni, w której będziemy czuli się jak u siebie i na którą możemy mieć wpływ. Tektura – nieformalny klub zorganizowany w przedwojennej willi przy ul. Wieniawskiej – była dobrowolną inicjatywą kilkunastu osób. Nazwa uosabiała przeciwieństwo sztuczności, plastiku, a również pewną surowość, chropowatość samego otoczenia. Nie funkcjonowaliśmy jako organizacja pozarządowa, tylko kolektyw, grupa, która czuła się odpowiedzialna za miejsce i wspólnie się nim zajmowała. Od początku założenie było takie, że Tektura ma być otwarta i służyć osobom z zewnątrz. Zapraszaliśmy więc wszystkich, którzy chcieli zrealizować tu swoje projekty, oferując im wsparcie”.

Tak ruszyło: oprócz gotowania w ramach Food Not Bombs także warsztaty językowe, inicjatywy lokalnej grupy Amnesty International, Kuchnia Społeczna, warsztaty samby Rytmy Oporu, koncerty zespołów z całego świata, a także dziesięć edycji festiwalu kontrkultury Tekturafest i liczne projekcje filmowe. Kiedy działkę z budynkiem, gdzie działała Tektura, przejął deweloper, członkowie kolektywu zaczęli rozglądać się za nową lokalizacją, w której mogliby kontynuować działalność.

„Zobaczyliśmy ogłoszenie o sprzedaży kamienicy przy ul. Cichej. Właściciel, do którego dotarliśmy, był z początku zaskoczony, ale znał podobne inicjatywy z Włoch i po tygodniowych negocjacjach zgodził się udostępnić nam za darmo budynek do czasu, aż znajdzie nań nabywcę, pod warunkiem że zadbamy o niego i pokryjemy koszty eksploatacji”.

Tak powstało Centrum Autonomiczne Cicha – ni to squat, bo wynajmowane legalnie, a poza tym nie służy do mieszkania, ni klub, bo działa na niekomercyjnych zasadach, a jego twórcy pracują dobrowolnie i nieodpłatnie. Gdyby szukać dla jego działań motta, brzmiałoby: „Zróbmy to razem”, bo wszystko, co tutaj się dzieje, jest efektem pracy kilkudziesięciu bardzo różnych osób (założyciele doliczyli się blisko 70 mniej lub bardziej regularnych pomocników).

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się