fbpx
Michał Olszewski czerwiec 2008

Kręta ścieżka mięsożercy

Zgoda na mięsożerstwo nie musi oznaczać akceptacji dla skandalicznych warunków, w jakich transportowane są przez Europę polskie konie, ani dla tuczu przemysłowego i miejsc, gdzie świnie spędzają całe swoje życie na metalowych rusztach.

Artykuł z numeru

O cierpieniu zwierząt

Gdyby ktoś zechciał napisać historię cierpienia zwierząt, byłaby to również historia ludzkiej hipokryzji.

Dowody są liczne. Choćby arbitralna, ustalona przez człowieka hierarchia. Życie konia czy psa ma w naszym kręgu kulturowym większe znaczenie niż życie świni, choć dotychczas nie udowodniono, że świnia jest mniej podatna na cierpienie niż nasi czworonożni przyjaciele. Koń budzi współczucie. Postarajmy się zrozumieć – te oczy, wielkie i rozumne, ta odwieczna symbioza rumaka i rycerza… To musi budować więź. Pies broni przed wrogami, ogrzewa swoim ciepłem zmarznięte stopy, tak, zdarzają się niewątpliwie chwile, kiedy pies wygląda, jakby potrafił przejrzeć naszego zbolałego ducha na wskroś. A świnia? Świnia nie dostąpiła zaszczytu ludzkiego szacunku, mimo że bez wieprzowiny i produktów ubocznych, które powstają z każdego kawałka jej ciała, nasza wygodna egzystencja byłaby poważnie utrudniona. Podobnej łaski nie zaznały kury, kozy, krowy, owce. Niewątpliwie życie owcy waży znacznie mniej niż życie psa.

Albo ten zdumiewający grymas obrzydzenia na ustach większości z nas, kiedy oglądamy obrazy z dalekiej Azji lub materiał interwencyjny z wioski, w której miejscowy chłop przetapiał psy na smalec. Tak się umówiliśmy w naszych stronach, że konsumowanie zwłok trzytygodniowego cielęcia uznawane jest za normę, natomiast konsumowanie psa – za barbarzyństwo. Jeśli zabijasz jagnię, możesz spać spokojnie, jeśli jesz psa – możesz trafić do więzienia. W Psożercach ze Svini, reportażu o romskich zbiorowościach na Słowacji, austriacki dziennikarz Karl Markus Gauss sarkastycznie zauważa: „W Europejczyku, jadającym świnie, które tarzały się w błocie, kumkające nocami w stawach żaby, w których ukrywają się nieodczarowani książęta, kury, naszprycowane antybiotykami i na koniec dławiące się własnym łajnem, wyprodukowanym w ogromnych wylęgarniach, w tym Europejczyku z jego wysoką kulturą spożywania mięsa idea, że ktoś mógłby jeść psy, wywołuje zgrozę (…). Na skali odrazy psożerca sytuuje się tylko nieco powyżej kanibala”.

A nasz stosunek do myśliwych? Z jakichś przyczyn obywatel, który strzela do swobodnie żyjącej zwierzyny, a następnie przerabia ją na kiełbasę, nosi coraz częściej w społeczeństwach rozwiniętych piętno troglodyty, występującego przeciwko porządkowi naturalnemu. Dyrektor zakładów mięsnych, rzeźni, ubojni czy właściciel farmy hodującej zwierzęta systemem przemysłowym takiego odium nie musi się obawiać.

Jeszcze inny ciekawy szczegół. Z jadłospisów najpopularniejszych restauracji rzymskich zniknęły w ostatnich latach podroby, składnik włoskiej kuchni starszy niż Forum Trajana. Jelita cielęce, śledziona, nerki, ogony wołowe – wszystko to zeszło na drugi plan, do trattorii, w których turyści nie bywają. Pozostały mięsa delikatne, kruche a soczyste, jagnięcina z prosciutto na przykład.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się