fbpx
Bartłomiej Dobroczyński styczeń 2009

Szlachetny banita na wygnaniu. Czy jest miejsce dla duszy w psychologii?

Co takiego wydarzyło się w dziejach myśli psychologicznej, że dusza nie tylko przestała być przedmiotem zainteresowania współczesnych nauk empirycznych, ale sama została skazana przy tym na nieodwracalną, jak się zdaje, banicję?

Artykuł z numeru

Czy mamy jeszcze duszę?

1. Historyk psychologii Ryszard Stachowski, pisze, iż była ona od czasów Arystotelesa – i zgodnie z etymologią swej nazwy – „nauką o duszy jako wzniosłym i godnym podziwu bycie substancjalnym”[1]. Sama nazwa, choć nie jest słowem greckim, pochodzi z greki i składa się z dwóch słów: ψυχή (dusza) i λόγος (nauka), które w rezultacie połączenia dały powszechnie znane określenie ψυχολογία (nauka o duszy). Po raz pierwszy pojawiło się ono stosunkowo późno w dziejach myśli europejskiej, bowiem dopiero w roku 1590 posłużył się nim w tytule swojej rozprawy niemiecki filozof i logik z Marburga Rodolphus Goclenius (vel Rudolf Goeckel)[2]. W starożytnej Grecji Platon i Arystoteles najwyraźniej nie znali tego słowa, a swoje teksty traktujące o zagadnieniach psychologicznych zwykle tytułowali Περί ψυχς („O duszy”). Obecnie jednak, po ponad czterystu latach od wydania traktatu niemieckiego uczonego, sytuacja współczesnej psychologii zmieniła się diametralnie:

Dziś słowo „psychologia” w znaczeniu „nauka o duszy” jest nie tylko anachronizmem, gdyż nie wskazuje już na przedmiot badania współczesnej psychologii, ale i samo słowo „dusza” zniknęło ze współczesnego słownictwa psychologicznego, ustępując miejsca „psychice”, „świadomości”, „jaźni” itp. Wprawdzie ostało się słowo „psychologia”, ale użyte w liczbie pojedynczej nie odzwierciedla już ogromnej rozbieżności poglądów na jej przedmiot badań i wynikającą stąd wielość metod badania, różnorodności zainteresowań naukowych i badawczych psychologów, niejednomyślności w określaniu celu i zadań psychologii, a nawet podziałów w obrębie specjalizacji naukowej i zawodowej, co musiało doprowadzić do przyjętego powszechnie wniosku, że nie ma jednej psychologii[3].

Co takiego wydarzyło się zatem w dziejach myśli psychologicznej, że dusza nie tylko przestała być przedmiotem zainteresowania współczesnych nauk empirycznych, ale sama została skazana przy tym na nieodwracalną, jak się zdaje, banicję? Proces, który doprowadził do tego stanu rzeczy, był długi i złożony, każda więc próba szkicowego jego przedstawienia narażona jest na ryzyko znacznych uproszczeń. Z drugiej jednak strony, takie komiksowe wręcz ujęcie złożonych problemów może mieć istotny walor poznawczy, pozwala bowiem z większą wyrazistością uchwycić najważniejsze prawidłowości i zależności, które w wyczerpującym wykładzie zagubiłyby się pośród mnogości szczegółów – z pewnością istotnych, ale przy tym zaciemniających samą istotę rzeczy.

2. Wszystko wskazuje na to, że idea niematerialnej duszy pojawiła się w pewnym momencie historycznym jako zwieńczenie długotrwałego procesu rozwojowego. Trudno jednoznacznie określić, od kiedy ludzie posiadali koncepcję czynnika odrębnego od ciała – odpowiedzialnego za ciągłość osobowości i tożsamości. Jak wskazują znawcy, wiele obserwacji dokonywanych przez naszych odległych przodków mogło być odpowiedzialnych za powstanie takiego przekonania. Po pierwsze więc, sam fakt życia i śmierci oraz brak wyraźnych (dostrzegalnych gołym okiem) różnic pomiędzy ciałem człowieka żywego a umarłego z przyczyn naturalnych, mógł spowodować przyjęcie hipotezy czynnika ożywiającego, który przebywa na przykład w sercu (bo u żywego człowieka i zwierzęcia ono „pulsuje”, a u martwego nie) i w momencie śmierci opuszcza ciało. Podobną funkcję dowodową w czasach prehistorycznych pełnić musiały marzenia senne. Ludzie z pewnością zastanawiali się nad tym, dlaczego towarzysze nadal widzą ich ciała, podczas kiedy oni we śnie „walczą”, „polują” i „wędrują”. Jako efekt rozbieżności w relacjach ludzi śpiących oraz ich obserwatorów mogła pojawić  się hipoteza istnienia innego, duchowego, „śniącego ciała”, które prowadzi niekiedy niezależne życie. Wreszcie samo funkcjonowanie intelektualne – które mogło doskonalić się do późnych lat (a w tym samym czasie zdolności cielesne systematycznie się pogarszały) – było kolejnym powodem przypuszczenia o koniecznej odrębności pierwiastka psychicznego i fizycznego. Jednak na samym początku odmienność ta nie miała istotowego charakteru. W najwcześniejszych koncepcjach ludzka dusza uznawana była za rodzaj rzeczywistości nadal fizycznej (chociaż subtelnej), jak na przykład mgła, oddech, ciepło, ogień, powietrze, cień, „sobowtór”. Około 3000 lat temu dusza zaczęła być wiązana z różnego rodzaju właściwościami o psychicznym charakterze, najpierw i przede wszystkim z tymi, które podzielamy ze zwierzętami, a więc byciem żywym, posiadaniem emocji oraz pragnień. Nieco później dodano do tego ściśle ludzkie zdolności myślenia i autorefleksji. W miarę rozwoju samowiedzy pojęcie duszy obrastało coraz bardziej wyrafinowanymi cechami i jakościami. Pojawiły się więc takie atrybuty jak wolna wola oraz zdolność do rozumowań logicznych, umiejętność kontemplacji i medytacji, intuicja i doświadczenie mistyczne. W rezultacie niektóre szkoły zaczęły uznawać duszę za byt mający boską naturę – a przynajmniej powiązany ze sferą sacrum[4].

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się