fbpx
Joanna Petry Mroczkowka maj 2009

Czy Helena Modrzejewska była rasistką? (antysemitką)

Ktoś kiedyś powiedział, że posiadała dwa geniusze – sztuki aktorskiej i charakteru. Była piękna i piękno to nie dotyczyło wyłącznie aparycji. Portretujący ją artyści stwierdzali, że otacza ją aura czegoś nieuchwytnego, jakiejś siły duchowej. Modrzejewską charakteryzowała ogromna siła woli i determinacja, która najpełniej objawiła się, kiedy wiadomo już było, że upada farma mająca być źródłem utrzymania dla garstki Polaków.

Artykuł z numeru

Piękna dwudziestoletnia. 1989-2009

Pięć lat temu do polskiej prasy trafiła wiadomość, że Jerzy Skolimowski nosi się z zamiarem wyreżyserowania filmowej wersji powieści Susan Sontag In America z 2000 roku – zbeletryzowanej historii amerykańskiej kariery Heleny Modrzejewskiej. Projekt był zakrojony na dużą skalę: budżet – 20 milionów dolarów,  osiemdziesiąt ról mówionych, wśród aktorów m.in. Isabelle Huppert i Jeremy Irons. Przy okazji ujawniono, że Skolimowski nie był pierwszym polskim reżyserem zainteresowanym amerykańskimi losami Modrzejewskiej. Kiedy w 2000 roku Andrzej Wajda odbierał Oscara, Janusz Kamiński wyjawił chęć zrobienia z nim filmu. Dla Wajdy, który przymierzał się do eposu o ówczesnych przybyszach z Polski, projekt scenariusza napisał ponoć Paweł Huelle. Wajda nie wcielił jednak tego pomysłu w życie. Nie zrealizował go też Skolimowski.

W 2009 roku przypada setna rocznica śmierci aktorki. Modrzejewska nie ma szczęścia do „swojego” roku, który już dwa lata temu postulował senat Uniwersytetu Jagiellońskiego. W styczniu tego roku, podczas wystąpienia w Sejmie, minister kultury wspomniał jednak, że patronat państwowy z zasady obejmuje tylko jedno wielkie nazwisko. Rok 2009 został obwołany rokiem Juliusza Słowackiego, a dopiero w następnej kolejności (alfabetycznej?) wspomniano: Grażynę Bacewicz, Jerzego Grotowskiego, Mieczysława Karłowicza, Helenę Modrzejewską i Stanisława Ignacego Witkiewicza. Czyżby miał to być kolejny dowód na prawdziwość gorzkich słów samej Modrzejewskiej przestrzegającej pewną młodą kobietę, ktόra marzyła o scenie: zainteresowanie  aktorką ogranicza się do czasu jej sławy – kiedy da światu wszystko, co było w niej najlepsze, jest jak opróżniona flaszka – nikt już o nią nie dba.

A może w przypadku Modrzejewskiej mamy tu do czynienia z jakimś fatum? Po śmierci artystki jej postacią zajęła się nią amerykańska dziennikarka  radiowa B. Cosulish, ale wydaniu monografii przeszkodził kryzys ekonomiczny lat trzydziestych. Niedawno zmarła sędziwa już Ellen K. Lee, badaczka amatorka, znawczyni życia Heleny Modjeskiej (pod taką wersją nazwiska Modrzejewska jest znana za oceanem) i kuratorka fundacji zajmującej się podtrzymaniem pamięci po aktorce. To właśnie ona nakłoniła kalifornijskie władze lokalne do wykupienia w 1986 roku rezydencji artystki, Arden – nazwanej tak od lasu w Jak wam się podoba – która dziś jest na liście amerykańskich atrakcji kulturalno-krajoznawczych. Lee długie lata nosiła się z zamiarem wydania korespondencji artystki, co jednak nie doszło do skutku.

I tu ciekawostka. Listy pisane przez Helenę Modrzejewską do najbliższej rodziny po polsku, ocalały tylko w wersji anglojęzycznej. Profesor Emil Orzechowski we wstępie do ostatniego zbioru listów Heleny Modrzejewskiej  i Karola Chłapowskiego (wydanego w 2000 roku) stwierdza, żepamięć o Modrzejewskiej była „o wiele żywsza wśród Amerykanów aniżeli wśród Polaków, zwłaszcza tych, którzy konstytuowali amerykańską Polonię”. Istotnie, zastanawia, że nie spod polskiego pióra wyszły takie opracowania jak Miltona L. Kosberga The Polish Colony of California 1876–-1914” (praca magisterska, 1952), czy blisko tysiącstronicowa  praca Marion Moore Coleman Fair Rosalind. The American Career of Helena Modjeska (1969).  Profesor Arthur Coleman (mąż Marion i patron Pięknej Rozalindy) należał do pierwszego pokolenia amerykańskich akademickich polonistów, choć nie legitymował się polskim pochodzeniem.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się