fbpx
Halina Bortnowska wrzesień 2009

***

Ale przecież zwykły, codzienny sens powszechnej praktyki modlitwy za umarłych musi być zakorzeniony w jakiejś krótkiej, niekoniecznie deklarowanej metafizyce. Świeckie rocznice nie są od metafizyki odcięte.

Artykuł z numeru

Po 1 września. Groza codzienności

Pomyślałam, że tekst upamiętniający pożegnanie profesora Leszka Kołakowskiego powinien mieć formę komentarza do którejś z Jego wypowiedzi, krótkiej, by mogła pomieścić się w tej ulotnej rubryce. Od razu pomyślałam, że mogłoby to być jedno z 11 przykazań Profesora dla polskiego inteligenta [TP 1-2/2009]. Na przykład to jedenaste, które głosi, że ów inteligent może wyznawać dowolną wiarę lub niewiarę, byle nie przypisywał jej wartości poznawczej tego typu, co naukom przyrodniczym.

Na pierwszy rzut oka to przykazanie wydaje się proste i oczywiste. Tak sądziłam od młodości, od czasów gimnazjalnych (ok. 1947). Oficjalni misjonarze ateizmu usiłowali wtedy przekonywać młodzież, że nowoczesne nauki przyrodnicze skłaniają do odrzucenia religii. A równolegle co lepsi duszpasterze głosili, że właśnie owe nauki, ukazując doskonałość świata natury, podbudowują dowody istnienia Boga. Owszem, podobało mi się raczej ich podejście, ale efekt wspierania wiary przez podziw dla dzieł Stwórcy, miałam za efekt niejako prywatny; akt podziwu to już skok ponad to, co sama nauka może stwierdzić. Podobna sprawa z aktem zwątpienia. „Światopogląd naukowy”, tak czy inaczej pojęty, nie jest dziełem nauki, nie łączy się z nią związkiem wynikania.

Przykazanie Kołakowskiego ostrzega, by swojej opcji religijnej nie traktować tak, jak traktujemy wiedzę naukową. W obrębie współczesnego cywilizowanego świata wiedza naukowa w zasadzie łączy ludzi. Niemniej na etapie wstępnych hipotez, naruszających aktualny paradygmat, może też dzielić. W świecie nauki pewne zacietrzewienie pojawia się w punktach żywej aktywności twórczej.

Kołakowski nie walczy z tym zjawiskiem; za niegodne inteligenta uważa natomiast nie tylko zacietrzewienie religijne, lecz wszelkie upodobnianie religii do nauki (przy czym modelem nauki miałyby być nauki przyrodnicze). Błąd ten – grzech przeciw 11 przykazaniu  Profesora – pojawia się wtedy, gdy ktoś uważa swoją religię za ugruntowaną poznawczo w taki sam sposób, jak ugruntowane są teorie przyrodnicze. Czy więc zdaniem Kołakowskiego w kwestiach religijnych inteligent powinien być „irracjonalistą”? Nie sądzę, by Kołakowski to sugerował. Jego przykazanie wzywa, by rozróżniać domeny i odpowiednio do tego, w której z nich operujemy, miarkować dążenie do jednomyślności, pokusę przekonywania, dążenie do wprowadzenia innych na swoją drogę.

Taki z tego mój wniosek przy świecy ku czci profesora: w etosie inteligenckim mieści się szacunek, może wręcz podziw i fascynacja poszukiwaniami duchowymi, które się obserwuje, usiłuje opisać, zgłębić, ale nie podzielając pojawiającej się w nich afirmacji, niejako ujmując ją w cudzysłów czy nawias. Warto pamiętać, że mowa tu o inteligencji polskiej, której Kołakowski jest jednym z najwspanialszych ucieleśnień.

* * *

Czy to wszystko? Świeca spokojnie pali się dalej.

Mam przed sobą inny krótki fragment tekstu Kołakowskiego, wskazany mi przez Janka Turnaua. To refleksja o czasie i „metafizyce”, która staje się niezbędna w konfrontacji z czasem. Tu też szukam cudzysłowu, ale nie znajduję. Zamiast cudzysłowu – konstatacja, że metafizyki „innej nie będzie”. Mam wrażenie, że powtórzenie tych słów ma wykluczyć wszelką możliwość cudzysłowu. Bez cudzysłowu jako maski, bez osłony-obrony mamy się zmierzyć z przygodnością życia. Nie mam odwagi komentować tego tekstu. Przeczytajmy go teraz jako antyfonę do Psalmu 23., którym żegnaliśmy Profesora w kościele św. Marcina na Piwnej.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się