fbpx
z Jeanem Delumeau rozmawia Henryk Woźniakowski, Dorota Zańko lipiec-sierpień 2009

Jaka przyszłość dla chrześcijaństwa

Ze wszystkich religii na świecie to chrześcijaństwo w pewnym sensie daje globalizacji największe możliwości, ponieważ jego przesłanie – że Chrystus-Bóg przyszedł na ziemię, że umarł i zmartwychwstał – czyni naród wybrany z całej ludzkości, bez różnic rasowych, klasowych ani żadnych innych. Myślę, że trzeba wykorzystać szansę, jaką jest globalizacja, żeby lepiej pokazać chrześcijaństwo światu.

Artykuł z numeru

Świat w roku 2025. Prognozy, nadzieje, obawy

Henryk Woźniakowski: Czy historycy często odczuwają pokusę zajmowania się futurologią?

Jean Delumeau: Nieuchronnie. Przynajmniej w obszarze wiary. Jeśli bowiem historyk zajmuje  się wiarą chrześcijańską, jak to jest w moim przypadku, musi oczywiście stawiać sobie pytania na temat przyszłości. Zajmujemy się więc przyszłością, porównując ją z przeszłością. To wydaje mi się normalne.

W mojej karierze, ponieważ pisałem o religijnej  historii Zachodu, musiałem zadać sobie pytanie na temat sytuacji obecnej, bazując i pomagając sobie wiedzą, jaką miałem na temat przeszłości Europy Zachodniej z punktu widzenia religijnego. Zająłem stanowisko głównie w trzech książkach: Le christianisme va-t-il mourir? (to zostało szybko przetłumaczone na polski), następnie w Ce que je crois, które ukazało się w serii o takim samym tytule. Ta książka nie jest przetłumaczona na polski. Wreszcie w Guetter l’aurore, która ukazała się w 2003. W tych pracach zająłem stanowisko na temat aktualności chrześcijaństwa.

HW: Stosunkowo niewielu historyków ma jednak odwagę wypowiadać się na ten temat pisemnie.  

Niezupełnie. Na przykład Pierre Chaunu, mój rówieśnik, protestant zajmujący się historią XVI i XVII wieku, obecnie chory i niemogący już pisać, był jednym z rzeczników protestantyzmu francuskiego w naszej epoce. Dodam też, że na wielu uniwersytetach francuskich (a szczególnie na Uniwersytecie Panthéon-Sorbonne, czyli Paris I)  istnieją silne ośrodki historii religijnej okresu klasycznego, od XVI do XVIII wieku. Nie jestem więc odosobniony.

HW: Czy nie sądzi Pan Profesor, że czarnowidztwo dotyczące przyszłości wiary chrześcijańskiej to czasem samospełniające się przepowiednie? Tak często się je powtarza…

Nie chcę się bawić w proroka. Powiem to inaczej. Życzyłbym sobie dla chrześcijaństwa jakiejś przyszłości. Czy spełni się rzeczywiście taka – nie wiem. Uwzględniając przeszłość, wolno mi jednak coś proponować. Trzeba więc to, co mówię, traktować raczej jako propozycję niż futurologię.

HW: Widzi Pan więc w każdym razie jakąś szansę dla chrześcijaństwa?

Tak. Główną ideą, jaką się teraz zajmuję, jest to, że obecna globalizacja, która nabrała dużego przyspieszenia,  jest dla chrześcijaństwa nową szansą. Ze wszystkich bowiem religii na świecie to ono w pewnym sensie daje obecnie globalizacji największe możliwości, ponieważ jego przesłanie – że Chrystus-Bóg przyszedł na ziemię, że umarł i zmartwychwstał – czyni, można powiedzieć, naród wybrany z całej ludzkości, bez różnic rasowych, klasowych ani żadnych innych. A więc jeśli istnieje przesłanie, które skierowane jest do wszystkich, jest nim właśnie chrześcijaństwo. Myślę, że trzeba wykorzystać szansę, jaką jest globalizacja, żeby je lepiej pokazać światu. 

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się