fbpx
Michał Paweł Markowski październik 2009

Inne światy, inne prawdy

Uważam, że można być humanistą, nie wierząc wcale w to, że humanistyka jest nauką. Co więcej, uważam, że myślenie o naukowości humanistyki jest zabójcze dla niej i najlepiej, gdyby w ogóle przestała o swojej naukowości myśleć.

Artykuł z numeru

Bankructwo humanistyki

Powiedziałaś to, a więc nie jest już to tylko w twojej głowie.

Lisa Simpson

 

Projekty

Dyskusja na temat humanistyki jest dziś absolutnie niezbędna z różnych względów. Jednym z najważniejszych jest to, że europejskie kryteria finansowania badań naukowych faworyzują ostentacyjnie nauki ścisłe. Ich przedstawiciele tradycyjnie traktują humanistykę jako piąte koło u wozu, którym jedziemy ku świetlanej przyszłości. Łatwo taki stan rzeczy wytłumaczyć, trudniej zaakceptować. Europejskie standardy jednoznacznie określają, kto jest naukowcem, a kto nie. Podpisana przez Komisję Europejską „Europejska Karta Naukowca”, definiując naukowca, wyraźnie i niedwuznacznie modeluje tę definicję na naukach przyrodniczych i społecznych. Naukowiec, wedle europejskich ekspertów, to „profesjonalista zajmujący się inicjowaniem lub tworzeniem nowej wiedzy, produktów, procesów, metod i systemów oraz zarządzaniem projektami, których to dotyczy”[1]. Bardzo znaczące jest to, że nauka zostaje tu odłączona od dydaktyki i podporządkowana niemal wyłącznie realizacji projektów naukowych, czyli pracy w laboratoriach lub zespołach badawczych. Jak wiadomo, istnieje „prawdziwa” albo „twarda” nauka, czyli nauka, której rezultaty znajdują zastosowanie w sferze publicznej (w przemyśle, w wojsku, w medycynie), i istnieje nauka jedynie „udająca naukę”, w ramach której niczego się nie produkuje i nie dokonuje żadnych odkryć. Taki jest też podział pieniędzy: finansowane są projekty społecznie użyteczne, zaś to, co łatwo wskazywanego pożytku nie przynosi, skazane jest na chałupnictwo. „Prawdziwy” projekt naukowy polega na sformułowaniu hipotezy i jej testowaniu, przy czym w każdym eksperymencie zmierza się do wyeliminowania jakichkolwiek zmiennych mogących mieć wpływ na przebieg samego eksperymentu czy pomiaru. Idealny projekt badawczy zakładałby doskonałą sterylność eksperymentu: ani życie prywatne badacza, ani okoliczności prowadzonego badania nie mogą się tu liczyć. Liczy się tylko wyjściowa teoria i wyjściowy rezultat, który musi być „nowy” lub – jak to się dziś powiada – „innowacyjny”. Tak postępuje się zarówno w naukach ścisłych, jak i społecznych, gdzie procedury badawcze określone są z żelaznym rygorem i kto ich nie przestrzega, ten nie może być uznany za naukowca. Sprawa jednak ulega komplikacji w naukach humanistycznych, a to z tego powodu, że wszystkie kluczowe pojęcia i procedury, na jakich opierają się nauki ścisłe i społeczne, otrzymują tu całkiem inne znaczenie. Owszem, od humanistów oczekuje  się tworzenia projektów badawczych, bez których nie można liczyć na jakiekolwiek pieniądze, kiedy jednak wymaga się od nich, jak od przyrodników czy socjologów, aplikacji gotowych metod do nowego materiału, wówczas niewielu z nich można uznać za naukowców.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się