fbpx
Jacek Maj maj 2013

Piękno i groza świata

Wybór rozproszonych pism Jerzego Nowosielskiego to lektura obowiązkowa dla każdego miłośnika twórczości malarza. W Zagubionej bazylice znajdziemy m.in. wydobyte z archiwum nieznane programowe teksty.

Artykuł z numeru

Zamknięci w ideologiach

Zamknięci w ideologiach

„My żyjemy po potopie” – pisze Nowosielski w recenzji wystawy łódzkich malarzy z 1960 r. – „Poziom wód opada i odkrywa te same obszary, tak bardzo znane nam przed kataklizmem – lecz jakże inne zarazem”. Nie ma już miejsca, które wygląda tak samo jak wcześniej. Przemiana postrzegania rzeczywistości jest według malarza wynikiem duchowej przygody XX w., tzn. surrealistycznej rewolucji, która niejako unieważniła czas – uwolniła świadomość z pojmowania rozwoju sztuki jako postępu.

Spuszczona z łańcucha chronologicznych izmów i konwencji wyobraźnia pozwala dostrzec pod powierzchnią zmiennych form odwieczne prawdy. A skoro chrześcijańska antropologia zakłada, że ludzka kondycja została u początku zepsuta przez grzech pierworodny, sztuka staje się przejawem tęsknoty za utraconym stanem pierwotnej szczęśliwości. Ze swej natury przynależy więc do domeny sacrum.

Ikona i abstrakcja

Dążąc do oczyszczenia malarstwa z nawarstwiających się skojarzeń pojmowanych jako balast cielesności, Nowosielski przekracza widzialną rzeczywistość i odnajduje wolność w sztuce bezprzedmiotowej – „świetlistej mowie nieznanej”. Nie interesuje go jednak abstrakcja wykoncypowana, suma zimnych matematycznych operacji, lecz imaginacyjny dialog ze światem bytów subtelnych. Prawdziwy obraz ma być jak ikona: bramą do nieba.

„To, czego nie można dostrzec we własnym ciele, czego nie można przeżyć naprawdę w rzeczywistości cielesnej, a o czym marzymy, to możemy zbudować w świecie naszej wyobraźni i utrwalić w zapisie plastycznym (a także każdym innym). I tak powstały rysowane, malowane, rzeźbione, ale i opisane słownie marzenia o najwspanialszym, najpiękniejszym zwierzęciu, o najwspanialszym, najgroźniejszym wojowniku, o najpiękniejszej dziewczynie”.

Nowosielski – czytelnik pism Sołowjowa, Kierkegaarda, Szestowa – przez całe życie utyskiwał na miałkość polskiego życia intelektualnego i religijnego. Odnoszę wrażenie, że postrzeganie poglądów artysty jako wyjątkowo oryginalnych wynika w dużej mierze właśnie z ubóstwa i zapóźnienia rodzimego środowiska teologicznego, na tle którego zawsze pozostawał on zjawiskiem osobnym, rzadkim ptakiem.

W pismach malarza dość łatwo można dostrzec zapożyczenia, wiele w nich mętnych sformułowań, niekonsekwencji czy erudycyjnych potknięć. Ale nawet jeśli wyliczylibyśmy wszystkie zależności, zdekonstruowali rewolucyjność artystycznych oraz religijnych propozycji, czy wreszcie wykazali niedorzeczność osądów (jak choćby nazwanie Teorii widzenia Strzemińskiego stekiem bzdur), Nowosielski pozostanie jednym z naszych największych i niedocenianych rzeczników międzyreligijnego dialogu. Ekumenizm praktykował piórem i pędzlem.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się