fbpx
Piotr Kosiewski Listopad 2013

Chłopcy szybujący w chmurach

David B. opowiada nam swoje dzieje, korzystając z narzędzi, jakie daje mu komiks. Tylko czy sama jego formuła nie jest obciążeniem? Czyż nie jest aktem bezczelności mówienie o tak trudnych sprawach za pomocą „obrazków z dymkami”? Dziś komiks przestał już chyba być taktowany jako niepoważna zabawa.

Artykuł z numeru

Atlas polskich mężczyzn

Atlas polskich mężczyzn

Rok 1994. „Jestem w Olivet, w łazience rodziców”. Na rysunku widzimy młodego jeszcze mężczyznę. Ma na imię Pierre-François. Myje zęby. Nagle do pomieszczenia wchodzi drugi. Nieogolony. O obwisłym, wielkim brzuchu. Stracił już część zębów, zaczął łysieć. „To ja…” – mówi. Pierre-François patrzy za zdziwieniem. Po chwili reflektuje się. „Przez chwilę nie rozpoznałem faceta, który wszedł. To mój brat” – notuje.

Przekładamy stronę. „W 1964 mieszkam w Orleanie z rodzicami, bratem i siostrą…” Na rysunku widzimy trójkę rodzeństwa. Pierre-François ma 5 lat. Jean-Christophe – 7, a Florence 4 lata. Bawią się. Rozrabiają. Słuchają ojca opowiadającego biblijne historie. Matki czytającej Juliusza Verne’a. Są zwykłym rodzeństwem. Aż pewnego dnia Jean-Christophe traci przytomność.

Oba wydarzenia dzieli 30 lat. To o nich opowiada David B., czyli Pierre-François Beauchard, francuski scenarzysta i autor komiksów. Swą historię zawarł w sześciu albumach opublikowanych w latach 1996–2003, składających się na blisko 400 stron czarno-białych ilustracji. W Polsce wydano je w jednym tomie.

Smoki i demony

W oryginale cykl był zatytułowany L’Ascension du Haut Mal. David B. przywołał dawne francuskie określenie choroby, która dotknęła jego brata. Posłużenie się archaizmem – Haut Mal (wysokie zło) – wydaje się celowym niedopowiedzeniem. Jakby autor lękał się nazwania rzeczy po imieniu. Podobny zabieg zastosowano w polskim przekładzie, odwołując się do figury św. Wita, męczennika z czasów Dioklecjana, patrona chorych na epilepsję. Dodatkowo tytuł w tej właśnie wersji językowej jeszcze mocniej podkreśla baśniowy charakter tego komiksu. Rycerze świętego Wita są bowiem baśnią, ale w niczym nieprzypominającą dzisiejszych lukrowanych historyjek dla dzieci. Davidowi B. bliżej do utworów braci Grimm, w których zło jest nieusuwalną częścią ludzkiego doświadczenia.

Jean-Christophe szybko ocknął się po pierwszym ataku. Jednak coś się nieodwołanie zmieniło. „Dla mojego brata i rodziców rozpoczął się zaklęty krąg lekarzy” – zauważa Pierre-François. Świat zaczyna dzielić się na ten przed i ten po napadzie, na stan choroby i stan wiary, że nastąpiło wyzdrowienie. Choroba staje się centrum życia całej rodziny. Co gorzej, nieufni wobec konwencjonalnej medycyny rodzice zaczynają szukać pomocy u tzw. uzdrowicieli. Śledzimy kolejne próby leczenia, wizyty u kolejnych „magów”, przenosimy do kolejnej społeczności makrobiotycznej. Gdy to nie pomaga, rodzina wybiera się na pielgrzymkę do Lourdes. „Pamiętam sznureczek pielgrzymów stojących w kolejce do basenów” – wspomina Pierre-François. „Pamiętam dwóch osiłków, których zadaniem jest taśmowe zanurzanie ludzi w wodzie”. „Pamiętam lodowatą wodę”. „I pamiętam, że tego dnia nie było cudu” – dodaje. Beauchardowie stają się coraz bardziej wyobcowani, zmieniają miejsca zamieszkania w poszukiwaniu pomocy dla Jeana-Christophe’a. Jednak nie jest to jedyny powód przeprowadzek. Bywają one też reakcją na sąsiadów, ich lęki i obawy.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się