fbpx
Józef Majewski marzec 2010

Ponowne zaczarowanie świata

Tabloidowy świat mediów to jedna z tych sfer współczesnego życia społeczeństw, które idą pod prąd słynnemu „proroctwu” Maxa Webera o „odczarowaniu świata”, czyli o nieubłaganym eliminowaniu z nowoczesnego życia zjawisk irracjonalnych, niezrozumiałych, tajemniczych, niewytłumaczalnych czy nadprzyrodzonych.

Artykuł z numeru

Mity w kulturze nadmiaru

W szponach rozrywki

Badacze zgadzają się, że główną przyczyną zjawiska tabloidyzacji dziennikarstwa jest jego urynkowienie. Na rynku informacja dziennikarska stała się zwykłym towarem, który trzeba sprzedać, a najlepiej sprzedającym się produktem mediów jest rozrywka. To ona jest nerwem dziennikarskich tabloidów. Informacja winna być rozrywkowa w swojej treści (rozrywka jako informacja), formie (rozrywkowy sposób przekazu informacji nierozrywkowej) lub jednocześnie w treści i formie. To właśnie ta rozrywkowa gęstość dziennikarstwa tabloidowego zdecydowała o powstaniu – dziś już technicznego – pojęcia infotainment, składającego się ze złożenia części angielskich słów info-rmation i enter-tainment, tłumaczone na polski zwykle jako „inforozrywka”.

W dziennikarstwie tabloidowym rozrywka rozumiana jest w najszerszym tego słowa znaczeniu: jako bodziec powodujący pozytywne oraz negatywne emocje, uczucia, przeżycia i doświadczenia, które ostatecznie mają prowadzić do zadowolenia, satysfakcji. Informacja ma zatem bawić, zabawiać, śmieszyć, radować, podniecać, wzruszać, wyciskać łzy oraz smucić, szokować, wstrząsać, straszyć, przerażać, przygnębiać – ale wszystko ostatecznie jako etap do osiągnięcia dobrego samopoczucia. Czarna czy biała komedia to przecież wciąż komedia.

Tabloidowe newsy nastrojone są na emocje, chcą przemawiać do sfery nieracjonalnej czy irracjonalnej, a nie racjonalnej, rozumowej. Jeśli tabloidowa informacja kieruje się do rozumu, to nierozerwalnie w silnym powiązaniu ze sferą emocjonalną. Dziennikarstwo tabloidowe buduje na sensacjonalizmie (epatowaniu sensacją, skandalami, niezwykłością, nienormalnością, paranormalnością), personalizowaniu (w znaczeniu deprywatyzowania, upubliczniania tego, co prywatne; zjawisko gwiazd, celebrytek i celebrytów, powiązane z plotkami, ujawnianiem „ciekawostek” z najróżniejszych obszarów życia intymnego, szczególnie seksualnego), katastrofizmie, egzaltacji, upraszczaniu i trywializowaniu spraw i problemów, schlebianiu odbiorcom czy na populizmie.

Kultura idiotów?

Trudno nie zgodzić się ze stawianą przez wielu badaczy tezą, że współcześnie jesteśmy świadkami przełomu w dziennikarstwie, że na naszych oczach rozgrywa się – pod wpływem działania mechanizmów tabloidyzacji – paradygmatyczna lub przynajmniej bardzo znacząca jego transformacja. Proces ten często poddaje się krytyce. Prym wiodą tu środowiska intelektualistów i duchownych. Dobrze to stanowisko prezentują słowa amerykańskiego reportera Carla Bernsteina (od czasów słynnej „afery Watergate” ikony dziennikarstwa poważnego) z głośnego swego czasu artykułu pod wszystko mówiącym tytułem The Idiot Culture:

Trwa proces tworzenia tego, co zasługuje na miano kultury idiotów. (…) Po raz pierwszy w naszej historii dziwaczność, głupota i ordynarność stają się normą kultury, wręcz jej ideałem. (…) Dobre dziennikarstwo jest kulturą popularną, lecz taką kulturą, która rozwija i informuje odbiorców, a nie odwołuje się do wciąż kurczącego się najniższego wspólnego mianownika. Jeśli przez „kulturę popularną” rozumiemy wyrażanie myśli i uczuć, które nie wymagają od odbiorców żadnego wysiłku, to przyzwoite dziennikarstwo popularne się kończy. To, co się obecnie dzieje, oznacza, niestety, że najniższa forma kultury popularnej – tj. brak informacji, niedoinformowanie, dezinformacja i pogarda dla prawdy czy rzeczywistości życia większości ludzi – pustoszy autentyczne dziennikarstwo[1].

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się