fbpx
Jacek Woźniakowski kwiecień 2010

Zapiski na marginesach

Jakie będą następne nazwiska-symbole? Pierwszy człowiek, który obleci dokoła Księżyc… Pierwszy człowiek, który stanie na Księżycu (to będzie symbol gigantyczny, księżycowy Adam)…

Artykuł z numeru

Polska i Rosja. Czy możliwy jest koniec „zimnej wojny”?

 

kwiecień 1961 („Znak” nr 82)

12 kwietnia. Mamy więc pierwszego kosmonautę. Chwila osobliwa, historyczna, przejmująca – ale przyznam, że chyba jeszcze bardziej przejąłem się pierwszym sputnikiem i pierwszym powrotem żywych stworzeń z tour du globe na Ziemię. To były zasadnicze etapy podboju przestrzeni, lot Gagarina jest może w tym łańcuchu wydarzeń ogniwem mniej ważnym: nie tyle nową zdobyczą naukowo-techniczną, ile olśniewającym dowodem ugruntowania się wielu uprzednich zdobyczy.

A jednak wydarzenie jest wspaniale i żadne „szkiełko i oko” nie ochłodzi jego wysokiej temperatury: bowiem lot Gagarina jest symbolem. Człowiek potrzebuje symboli, znaków, sztandarów – mimo wielkiego ich uroku Striełka i Biełka mniej nadawały się, żeby przejść do historii niż Gagarin. Jakościowa różnica między zwierzęciem i człowiekiem pozostaje w naszym odczuciu znaczna; wszystkie małpy świata mogłyby krążyć wokół Ziemi, a my nadal czekalibyśmy z tęsknotą na moment przełomowy: na pierwszego człowieka w kosmosie.

Gagarin zapisze się w historii przede wszystkim jako symbol. Bo jego wkład osobisty w triumf nad przestrzenią jest chyba nie tak wielki, jeśli porównać go z wytrwałością i umiejętnością Amundsenów czy Lindberghów albo wszystkich tych ledwo znanych nam z imienia uczonych, których zbiorowa praca wysłała Gagarina w stan nieważkości.

Jakie będą następne nazwiska-symbole? Pierwszy człowiek, który obleci dokoła Księżyc… Pierwszy człowiek, który stanie na Księżycu (to będzie symbol gigantyczny, księżycowy Adam)… I – prędzej czy później, nieuchronnie – pierwsza ofiara kosmonautyki, pierwszy człowiek, który zginie w drodze do gwiazd… Czy dobrze zapamiętamy także jego nazwisko? Pewno już najbliższe pokolenia zaczną wszystko mieszać – kto potrafi dziś dokładnie odróżnić osiągnięcia Wrighta i Blériotów (czy może Blériota i Wrightów?), kto przypomina sobie dramat generała Nobile (…)? O tych, którzy zginęli, jeszcze mniej nieraz wiemy: kto to właściwie byli Lilienthal? Nungesser i Coli?

Nazwisko Gagarina wydaje mi się znajome, sięgam więc do starego – jeszcze sprzed pierwszej wojny – ale wciąż nieocenionego Herdera. Jest: „Gagarin, russ. Fürstengeschlecht…” i dalej wymienieni trzej członkowie tej rodziny: Matwiej, gubernator Syberii na początku XVIII wieku, powieszony za rzekome dążenia do niezawisłości; Aleksander, generał w wojnie krymskiej, zamordowany; wreszcie Iwan, który pojechał do Paryża jako dyplomata, przeszedł na katolicyzm, w roku 1843 został jezuitą i napisał szereg książek, m.in. La Russie sera-t-elle catholique? Stawiając sobie to pytanie, nie przypuszczał ojciec Gagarin, jak dziwnie zabrzmiałoby one w uszach jego imiennika, który w sto lat później oderwie się od rosyjskiej ziemi, żeby okrążyć glob.

A Jurij Gagarin nie potrafi z pewnością – mimo kosmonautycznych doświadczeń – wyobrazić sobie, jak będzie wyglądał świat już nie za sto lat, ale nawet za dwadzieścia, trzydzieści lat. Wśród jakich spraw, jakich zdobyczy, jakich trosk upływać będzie jego wiek męski! Jacy ludzie będą go sobie pokazywać kiedyś, szepcąc do siebie: „Patrz, ten siwy staruszek, to pierwszy kosmonauta…”? Czy o półtoragodzinnym locie Gagarina mówić będą z takim samym rozczulonym uśmiechem, z jakim my mówimy dziś o pilotach, którzy heroicznie okrążali Kopiec Kościuszki?

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się