fbpx
Marcin Sikorski marzec 2012

Czwarta władza do wzięcia

Zmiany w mediach są tak duże i toczą się tak szybko, że dziś nikt nie wie, do czego doprowadzą w najbliższych latach. Najwięksi wydawcy eksperymentują, by przetrwać i znaleźć modele biznesowe na przyszłość. W tych globalnych testach bierze udział całe społeczeństwo, choć zdaje sobie z tego sprawę tylko mała jego część.

Artykuł z numeru

Michał Heller: Kulturę tworzą naukowcy

Michał Heller: Kulturę tworzą naukowcy

27 lutego ubiegłego roku Leo Prieto – najpopularniejszy bloger w Ameryce Południowej – został wyrwany ze snu przez olbrzymi huk. W jego mieszkaniu, podobnie jak w całym mieście, nie działała elektryczność. Prieto, korzystając z jedynego działającego urządzenia – telefonu komórkowego – umieścił w serwisie internetowym Twitter pytanie: co to było? Inni użytkownicy serwisu natychmiast zaczęli odpowiadać, pisząc o wielkim trzęsieniu ziemi, o zniszczeniach, jakich dokonało i o liczbie rannych w ich sąsiedztwie. Niecałą godzinę później – również za pomocą Twittera – do Prieto zgłosiła się telewizja CNN, której dziennikarze odkryli, że do blogera docierają precyzyjne informacje z całego regionu ogarniętego kataklizmem. Chwilę później Prieto już na antenie CNN relacjonował telefonicznie trzęsienie ziemi w Chile, opierając się wyłącznie na informacjach od użytkowników Twittera. W tym samym czasie najważniejsza chilijska telewizja informacyjna – 24 Horas – podawała jedynie informacje o tym, że miało miejsce trzęsienie, ale… „brak jest jakichkolwiek oficjalnych informacji na ten temat”. Kilkanaście godzin później konta na Twitterze i w innych serwisach społecznościowych założyła chilijska policja i armia – by szybciej docierać do informacji o tragedii i lepiej zarządzać pomocą dla obywateli.

Ta historia ilustruje najbardziej aktualne problemy i wyzwania, jakie stoją przed dziennikarstwem: wiarygodność informacji w epoce demokratycznego internetu, presja czasu i ilość produkowanych treści (contentu), wykorzystanie potencjału dziennikarstwa oddolnego, nowe relacje między mediami

a władzą oraz – co właściwie kluczowe, choć w tej historii niewidoczne od razu – finansowanie.

Wiarygodność, czyli komu ufać?

Dlaczego Leo Prieto zaufał użytkownikom serwisu, których nigdy nie widział na oczy? Dlaczego CNN zaufała jemu, skoro w swoich relacjach opierał się na wpisach mniej lub bardziej anonimowych ludzi? A może należałoby zapytać – dlaczego właściwie bloger i telewizja mieliby nie wierzyć tym podaniom?

Kwestia wiarygodności informacji jest ważna z oczywistego powodu. Kiedyś ludzkość miała bardzo ograniczoną liczbę źródeł informacji – duże, tzw. tradycyjne media. Dziś źródeł jest w praktyce nieskończenie wiele. Jak zmierzyć wiarygodność internauty? Czy jest większa niż BBC lub „The Washington Post”? Na razie wciąż wydaje się, że nie. To dlatego Julian Assange, chcąc uwiarygodnić materiały z WikiLeaks przekazał je mediom słynącym z rzetelności – symbolom tradycyjnego, odpowiedzialnego dziennikarstwa. Tajne dokumenty otrzymali najpierw dziennikarze: „New York Timesa”, „Guardiana” i „Der Spiegela” i to oni mieli być gwarancją, że są to informacje prawdziwe. Mimo to coraz częściej docierają do nas przekazy oparte wyłącznie na źródłach, co do wiarygodności których nie mamy żadnych gwarancji.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się