fbpx
Wojciech Bonowicz marzec 2012

Blisko Tischnera

Kongres Tischnerowski pokazał, że filozofia Tischnera robi się ciekawa, kiedy walczy się z nim o każde słowo, każdy obraz.

Artykuł z numeru

Michał Heller: Kulturę tworzą naukowcy

Michał Heller: Kulturę tworzą naukowcy

Jak to jest z Tischnerem? Jest czytany czy nie jest? Dane o sprzedaży książek dowodzą, że niewielu mamy polskich myślicieli, którzy mieliby równie szeroką publiczność. Ale czy czytają go filozofowie? Czy się nim inspirują? Kilka miesięcy temu pisałem na tych łamach, że w ciągu ostatnich dziesięciu lat „żaden inny współczesny polski filozof nie doczekał się tylu rozpraw i artykułów poświęconych dziełu, które stworzył. Gdyby jednak przyjrzeć się bliżej temu, co do tej pory napisano, trzeba by ze skruchą przyznać, że ilość znacznie przewyższyła jakość”. Czy zorganizowanie w Krakowie w dniach 25–27 października 2011 Kongresu Tischnerowskiego należy traktować jako zapowiedź, że ta sytuacja może się zmienić?

Kongres postawił sobie dwa ambitne cele. Z jednej strony miał po raz pierwszy zebrać w jednym miejscu filozofów, którzy się Tischnerem interesują, piszą o nim, starają się myśleć w jego duchu. Z drugiej – tematem obrad uczynił dwa wielkie pojęcia: dobro i prawdę. Połączenie obu tych celów nieuchronnie prowadzić musiało do rozmaitych kompromisów. Ostatecznie pod szyldem „dobra” i „prawdy” zmieścić można niemal wszystko… Za sukces imprezy należy uznać fakt, że zdecydowana większość spośród 35 wystąpień dotyczyła tego, co można znaleźć u samego Tischnera. W tym sensie kongres był rzeczywiście Tischnerowski: myśl autora Filozofii dramatu referowano, komentowano, próbowano ją systematyzować lub przekrojowo opracowywać niektóre wątki, wreszcie zadawano jej pytania. Czy z intuicji Tischnera dotyczących dobra i zła da się zbudować jakąś spójną wizję? Co kryje się u niego pod pojęciem metafory? A jego analizy dotyczące spotkania – czy są zrozumiałe i wyczerpujące, czy może proszą się o uzupełnienie?

Te ostatnie wystąpienia były najciekawsze – jako widomy przykład tego, że dzieło Tischnera ożywa w dialogu, polemice i sporze. W końcu on sam przyznawał, że wielu rzeczy nie domyślał, nie dopracował; czasem skarżył się, że Bóg obdarował go przyjaciółmi, ale poskąpił mu wrogów: brakowało mu dobrych polemistów, dzięki którym jego myśl jeszcze bardziej by się rozwinęła… Dziś na takich polemistów mógłby liczyć, i to zwłaszcza z grona swoich dawnych uczniów i słuchaczy. Ich nastawienie dobrze oddają słowa wypowiedziane przez Dobrosława Kota: „Moje zmagania z filozofią Tischnera wyglądają następująco: ilekroć wchodzę w tę filozofię głębiej, dostrzegam brak precyzji, retorykę, uwodzenie czytelnika. A równocześnie Tischner ciągle mi coś interesującego odsłania”.

Wydaje się, że podstawowy warunek „filozofowania z Tischnerem” jest właśnie taki: wejść w tę filozofię głębiej, nie traktować Tischnera jako kogoś, kto dostarczy nam budulca do naszych własnych teorii. Ostatecznie bardzo łatwo wziąć z niego pewną siatkę pojęć i za ich pomocą pleść swoje własne sieci. Filozofia Tischnera robi się ciekawa, kiedy walczy się z nim o każde słowo, każdy obraz. Także – o jego własny obraz, o obraz myśli Tischnera, który w sobie nosimy.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się