fbpx
Jacek Salij OP marzec 2007

Bezstronność a nieomylność

Święty Tomasz następująco wyjaśniał, dlaczego wątpliwości zawsze należy wyjaśniać na korzyść oskarżonego. To prawda – mówił – że sędzia, który zawsze trzyma się tej zasady, częściej się myli, niż gdyby w takich sytuacjach szedł za swoją wewnętrzną intuicją.

Artykuł z numeru

Porzuceni mistrzowie

Sądzę, że teza przedstawiona w artykule prof. Krzysztofa Jasiewicza ,,Dzika” historia – ,,cywilizowana” współczesność (,,Znak” nr 621, luty 2007) domaga się jednej, niezmiernie ważnej korekty. Jasiewicz słusznie zwraca uwagę na to, że my z reguły jesteśmy omylni – toteż musimy się z tym pogodzić w naszym poszukiwaniu prawdy, również w poszukiwaniu prawdy historycznej. Co więcej – dodam od siebie – nieraz się zdarzało, że nawet formułowanie błędnej hipotezy przybliżało do prawdy: jeżeli pobudziło do poszukiwań, które w końcu i fałszywą hipotezę obaliły, i pozwoliły lepiej poznać, jak to było naprawdę. Toteż w zasadzie nie sposób nie zgodzić się z tezą artykułu: ,,My [historycy], zamiast zasady domniemania niewinności, obcej naszemu warsztatowi, (…) posługujemy się zasadą bezstronności”. Pragnę zwrócić uwagę na to, że ta – skądinąd słuszna zasada – nie dotyczy tych sytuacji, w których wszyscy ludzie, zatem również historycy, są zobowiązani do nieomylności. Są to sytuacje, w których pomyłka może kogoś zabić albo zadać jakąś inną potworną krzywdę. Na przykład, kiedy idziemy na grzyby, mamy ścisły obowiązek odróżnienia grzybów jadalnych od trujących, zaś myśliwi mają ścisły obowiązek nieomylnego rozpoznania, że dzik, na którego się zasadzam, nie jest człowiekiem. Do nieomylności zobowiązany jest każdy sędzia wydający wyrok skazujący – to stąd się bierze zasada domniemania niewinności.

Święty Tomasz następująco wyjaśniał, dlaczego wątpliwości zawsze należy wyjaśniać na korzyść oskarżonego. To prawda – mówił – że sędzia, który zawsze trzyma się tej zasady, częściej się myli, niż gdyby w takich sytuacjach szedł za swoją wewnętrzną intuicją. Rzecz jednak w tym, że tam, gdzie istnieje realne niebezpieczeństwo skrzywdzenia człowieka niewinnego, nie wolno kierować się zasadą prawdopodobieństwa: ,,Lepiej jest często się mylić, zachowując dobrą opinię o jakimś złym człowieku, niż mylić się rzadko, przyjmując złą opinię o kimś dobrym. Bo w tym drugim przypadku, przeciwnie niż w pierwszym, zadaje się komuś krzywdę” (Suma teologiczna 2-2 q.60 a.4 ad l). Historyk, który swoim ,,bezstronnym” orzeczeniem daje sygnał ukamienowania żywego człowieka (por. casus o. Konrada Hejmo), a później niefrasobliwie twierdzi, że on nie jest sędzią i zasada domniemania niewinności go nie obowiązuje – mógłby przynajmniej nie lekceważyć tego, co w swoim liście z czerwca 2005 Rzecznik Praw Obywatelskich napisał do profesora Kieresa: ,,Dochodzenie do prawdy o trudnych i bolesnych sprawach naszej przeszłości nie może odbywać się w sposób rodzący nowe rzesze pokrzywdzonych, tym razem pokrzywdzonych przez III RP. Byłby to bowiem pogrobowy triumf totalitarnego systemu”.