fbpx
Henryk Siewierski grudzień 2007

Po stronie wszelkiego cierpiącego stworzenia

Może jednym z największych wyzwań, jakie stoją przed człowiekiem jako gatunkiem, jest doprowadzenie do współistnienia ze światem zwierząt na zupełnie innych zasadach? Współistnienia opierającego się na zasadzie nie tylko ich poszanowania jako istot innych, „osób nie człowieczych”, ale też przenikania wyobraźnią, której nam nie brak, do tej inności, wzbogacania się nią i w zamian chronienia jej, ile leży to w naszej mocy.

Artykuł z numeru

J. M. Coetzee w świecie bez łaski

1.

Zaproszony przez Uniwersytet w Princeton do wygłoszenia w roku akademickim 1997-1998 dwóch wykładów w ramach tradycyjnego cyklu Tanner Lectures poświęconego ważnym kwestiom etycznym John Maxwell Coetzee zaskakuje publiczność, wybierając jako temat sposób, w jaki ludzie traktują zwierzęta. Dodatkową niespodzianką jest forma wykładów. Zamiast eseju filozoficznego Coetzee posługuje się fikcją literacką, zapraszając swych słuchaczy na podobne spotkanie akademickie, na którym australijska pisarka Elisabeth Costello –  radykalna wegetarianka, elokwentna, inteligentna, „starzejąca się i wyobcowana” – stawia pod pręgierzem swych dwóch wykładów „zbrodnię o niewyobrażalnych proporcjach” popełnianą przez ludzi wobec zwierząt. Coetzee oddaje głos swej postaci, ale umieszczając jej wykłady w strukturze formy narracyjnej, konfrontuje też jej postawę z głosami innych postaci, zarówno słuchaczy, jak i jej najbliższej rodziny. Być może dla zrównoważenia tych innych głosów narracji, na ogół krytycznych i niechętnych poglądom Elizabeth Costello, pisarz poprosi o wypowiedź, po swoim wykładzie w Princeton, czterech już nie fikcyjnych specjalistów z różnych dziedzin nauki (teorii literatury, bioetyki, historii religii, prymatologii) i ich komentarze i refleksje staną się integralną częścią tej niezwykłej powieści[1].

Przedstawiając argumenty natury filozoficznej i empirycznej odnośnie do kwestii traktowania zwierząt przez ludzi w ujęciu etycznym, Elisabeth Costello nie znajduje wytłumaczenia dla bezduszności, jaka z naszej strony określa tę relację. Skoro jesteśmy zdolni do utożsamienia się z inną istotą, skoro nie ma granic dla „sympatyzującej wyobraźni”, to jak wytłumaczyć zamknięcie naszych serc i umysłów dla zwierząt i przekonanie, że „możemy z nimi robić wszystko i ujść bezkarnie”. Nasza „sympatyzująca wyobraźnia” powinna objąć zwierzęta, sięgając dalej niż rozum, w rozległe dziedziny dostępne dla poezji, która nie absolutyzuje ani nie fetyszyzuje rozumu. Rozum bowiem wiedzie człowieka na pokuszenie antropocentryzmu, uwikłanego w odpowiedzialność za okrucieństwo, z jakim traktuje on zwierzęta. Costello odrzuca taki antropocentryzm i takie zadufanie człowieka we własny rozum. „Rozum – mówi ona – nie jest esencją wszechświata, nie jest też esencją Boga. Wręcz przeciwnie, wydaje mi się, i to nie bez wątpliwości, że jest on esencją myśli ludzkiej lub gorzej, esencją zaledwie pewnej tendencji myśli ludzkiej”.

W swoim wykładzie Costello powraca uporczywie do analogii między sposobem traktowania zwierząt przez ludzi a sposobem, w jaki Trzecia Rzesza traktowała naród żydowski. Traktowanie ludzi jak zwierzęta jest figurą dobrze zadomowioną w języku; w polskim języku utrwaliły się na dobre świadectwa „ocalonych, prowadzonych na rzeź”. Odwrotna strona tej analogii, czyli twierdzenie, że zwierzęta umierają jak ofiary Holocaustu, stanowi jednak już prowokację i nic dziwnego, że reaguje na nią ostro pisarz żydowski, jeden ze słuchaczy wykładu Costello. Pisarka nie odpowiada na jego protest, może dlatego, że prowokacja była zamierzona i można też przypuszczać, że chodziło w niej nie tyle o ukazanie rzezi zwierząt w analogii wyłącznie do Holocaustu, ile o poruszenie sumień poprzez porównanie jej do przechodzącego wszelkie miary okrucieństwa – losu, jaki człowiek potrafił zgotować drugiemu człowiekowi.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się