fbpx
Carl Schmitt przemawia podczas Dnia Przemysłu i Handlu w Berlinie, 8 kwietnia 1930 r. / fot. Ullstein/Getty
Michał Pospiszyl listopad 2019

Anarchista Carl Schmitt

„Nomos ziemi” podobnie jak większość prac Carla Schmitta powstaje jako filozoficzna odpowiedź na określoną sytuację historyczną. W wydanej w 1921 r. „Dyktaturze” Schmitt szuka sposobu na powstrzymanie rewolucji komunistycznej, w „Teologii politycznej” z roku 1922 bada źródła kryzysu demokracji liberalnej. Opublikowana w 1950 r. książka o nomosie powstaje w świecie zdominowanym przez trzy powiązane ze sobą zjawiska: wojnę, USA i kapitalizm.

Artykuł z numeru

Harari. Czy możemy mu zaufać?

Harari. Czy możemy mu zaufać?

Cel projektu jest prosty: stworzyć podstawy prawa międzynarodowego, które byłoby zdolne ograniczać wojny. XX w. to epoka, w której wojna nie daje się już kontrolować (a tym samym nie może rozgrywać się w określonym miejscu i czasie). Odpowiedzialność za ten stan rzeczy ponoszą przede wszystkim Stany Zjednoczone i rosnąca ekonomizacja polityki międzypaństwowej.

Aby zrozumieć, dlaczego współczesne prawo międzynarodowe, uważa Schmitt, nie jest dłużej zdolne ograniczać wojny, powinniśmy prześledzić 3 tys. lat historii pojęcia prawa. Choć proponowana w Nomosie ziemi wizja dziejów ma kilka zwrotów i pęknięć, to jej ogólny obraz jest całkowicie linearny. Zmierzamy od raju do katastrofy. Nie dziwi więc, że za stworzenie właściwej koncepcji prawa odpowiedzialni byli Grecy czasów Homera. Nomos, prawo, zanim zacznie oznaczać kodeksy, ustawy oraz sferę powinności, odsyła do czasownika nemein (nemo), które znaczy zarówno „dzielić”, jak i „wypasać”, a więc do pierwotnego podziału ziemi, po dokonaniu którego pasterze, wypasający bydło i sami żyjący jak zwierzęta, stają się w pełni ludźmi. Nomos w tym pierwotnym znaczeniu „to umiejscawiająca miara, rozdział gruntu i powierzchni ziemi w określonym porządku oraz powstająca wraz z nią forma porządku politycznego, społecznego i religijnego” (s. 38). Dalsza historia biegnie dwoma torami. Już u Solona prawo znaczy przede wszystkim sferę powinności, odrywając się od physis, natury, a zatem ziemi zajętej, podzielonej na jasno rozgraniczone parcele i stanowiącej źródło wszystkich miar porządkujących wspólnotę. Mimo że od czasów Solona prawnicy zamiast koncentrować się na stawianiu płotów, zaczynają tworzyć ustawy, to nomos rozumiany jako zajęcie lądu i jego podział nie przestaje pełnić funkcji ukrytego warunku prawa rozumianego jako zbiór ustaw.

Że nomos pełni tę funkcję przez kolejne tysiąclecia, ma być widać tak na przykładzie średniowiecznej respublica Christiana (dzielącej świat na chrześcijan i heretyków / innowierców), jak i nowożytnego ius publicum Europaeum (dzieląc planetę na Europę i jej kolonie). Mimo że średniowieczna Europa nie jest całkiem wolna od wewnętrznych konfliktów, jak np. wojny feudałów, spór papiestwa z cesarstwem, to „walka między nimi – przypomina niemiecki jurysta – nawet przez chwilę nie oznaczała zakwestionowania jedności respublica Christiana” (s. 28). Podobnie było po okresie wojen religijnych, gdy Europa odkrywa zsekularyzowaną formę jedności, dla której rewersem jest świat piratów, buntowników i ludów kolonizowanych. Dopóki prawo międzypaństwowe pozostaje w bliskiej relacji z nomosem jako podziałem ziemi, wojna nie może przybrać formy eksterminacyjnej podobnej do buntu lub konfliktu religijnego. Dlatego wojna powinna toczyć się niczym pojedynek, na ubitej ziemi, wedle wcześniej określonych zasad, między równymi przeciwnikami (s. 322).

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się