Chodzi o prawdziwą „maszynę społeczną” która, ze względu na swoją moc, globalny zasięg i subtelną penetrację wszystkich społecznych podsystemów, wszystkich warstw społeczeństwa, natury i osoby zdołała pokonać wszystkie poprzednie[1]. Tym, co pozwoliło temu mechanizmowi funkcjonować w sposób tak rozległy, jest ścisły związek powstały w życiu jednostek i wspólnot. Uprzywilejowany warunek tego zjawiska stanowi fakt, że przedsiębiorstwo – przedsiębiorstwo kapitalistyczne – zostało postawione w centrum wszystkich związków społecznych, przybierając postać „przedsiębiorstwa siebie”.
Nastanie światowej ekonomii, charakteryzującej naszą epokę, tkwi w niewystarczająco jeszcze rozpoznanej relacji między sposobem życia jednostek a globalnie zarządzanym rynkiem światowym. Operacje ekonomiczne osiągnęły ekstremalny poziom abstrakcji i są coraz bardziej zależne od transakcji finansowych, determinujących światowy rozwój w sposób zdający się autonomicznym wobec rzeczywistej ekonomii. Z tego punktu widzenia również „wyrzeczenia”, do których nawołuje się, by stawić czoła obecnemu kryzysowi gospodarczemu, jawią się jako bardziej problematyczne w stosunku do sposobu ich przedstawienia. Mimo że wydaje się niemożliwe, by czegokolwiek żądać obecnie od ludzi, to inwestowanie[2] w pojedyncze życia jest wciąż wymagane.
Okresowi marnotrawstwa i konsumpcji zostaje przeciwstawiona austerity – epoka oszczędności i wyrzeczeń – niemal jako czas pokuty za popełnioną winę. Te dwa pozornie przeciwstawne stany łączy jednak głębszy związek, co na nowo skłania do przemyślenia słów, które Walter Benjamin proroczo zapisał w 1921 r. w krótkim tekście Kapitalizm jako religia, całkowicie obnażając semantyczną dwuznaczność niemieckiego słowa Schuld, (oznaczającego jednocześnie „dług” i „winę”). Według Benjamina kapitalizm „jest być może pierwszym przypadkiem kultu, który nie darowuje win, lecz przeciwnie – pogłębia winę”, „czyni winnym”, nie nawołuje do tego, „by w nim uwolnić się od winy, lecz by uczynić ją uniwersalną”[3]. W świetle tych słów ćwiczenie z wymaganego obecnie wyrzeczenia ponagla do przemyślenia możliwego związku istniejącego między ekonomią a religią, w szczególności między niektórymi praktykami ofiarnymi właściwymi dla środowiska religijnego (jak np. ascetyzm) a ekonomią jako formą dominacji. Odtworzenie tej relacji może przyczynić się do sprawdzenia, w jakiej mierze człowiek w swoim życiu uczestniczy w tworzeniu aktualnej władzy ekonomicznej. W drodze do tego przeciwieństwo między momentem przyjemności a ascetyczno-wyrzeczeniowym komplikuje się, ale być może otwiera się też bardziej złożona perspektywa, która dostarczy nowych elementów do analizy teraźniejszości[4].