fbpx
Maciej Jakubowiak kwiecień 2016

Czas na wspólnotę akademicką

Akademia jest dziś w kryzysie. Postępująca prekaryzacja pracy naukowej, rosnące zadłużenie związane z kształceniem (które tylko w Stanach Zjednoczonych przekroczyło już 1 bln dolarów), wyzysk pracy doktorantów, wzrastające koszty dostępu do wyników badań – to tylko wierzchołek góry lodowej.

Artykuł z numeru

Czarnobyl – eksplozja wolności

Czarnobyl – eksplozja wolności

W tym świetle obiecujący może się wydawać zapowiedziany przez ministra Jarosława Gowina projekt oddolnej reformy ustawy o szkolnictwie wyższym, której tworzeniem miałyby się zająć niezależne zespoły naukowców, przyjmując za priorytet zasadę autonomii uczelni i promowanie związków nauki z gospodarką.

Książka Krystiana Szadkowskiego (filozofa, redaktora naczelnego czasopisma „Praktyka Teoretyczna”) Uniwersytet jako dobro wspólne każe jednak zrewidować potoczne opinie krążące w dyskusjach nad statusem nauki i akademii. Szadkowski wnikliwie analizuje podstawowe pojęcia, które nie tylko opisują, ale również kształtują szkolnictwo wyższe, i pokazuje przy tym, że spór o akademię toczy się dziś nie tam, gdzie powinien.

Przechodzenie od gospodarki towarowej do gospodarki opartej na wiedzy sprawia, że od dostępu do środków produkcji ważniejsze staje się obecnie wytwarzanie innowacji, a badania naukowe okazują się najcenniejszą wartością rynkową. Postępująca komercjalizacja nauki – w Polsce wprowadzona za sprawą reform Barbary Kudryckiej – spotyka się z krytyką, która podnosi kwestie publicznego znaczenia uniwersytetów. Szadkowski twierdzi jednak, że sytuacja jest bardziej skomplikowana, a oba te porządki nieustannie się przeplatają. Publiczny status akademii jest na rękę rynkowi, który chętnie prywatyzuje produkowaną w jej ramach wiedzę, natomiast to, co publiczne w akademii, poddawane jest rosnącej presji urynkowienia.

Szadkowski analizuje rolę, jaką w tym procesie odgrywają m.in. globalne rankingi uczelni oraz naukowy przemysł wydawniczy. Szczególnie działanie tego ostatniego jest przykładem cynicznego zawłaszczania pracy naukowej. Owoce badań, finansowanych ze środków publicznych, trafiają w ręce wydawców, którzy każą sobie słono płacić za dostęp do nich. Ale to tylko najbardziej wyrazisty przykład szkodliwych skutków, jakie przynosi podporządkowywanie uniwersytetu potrzebom kapitału.

Remedium na tę sytuację Szadkowski upatruje – odwołując się do refleksji marksistowskiej – w dogłębnej transformacji uniwersytetu, w którego centrum powinno znaleźć się myślenie o dobru wspólnym. Chodziłoby o zupełnie odmienny sposób organizowania pracy akademickiej, w której demokratyczna wspólnota akademicka – nie tylko naukowcy, ale także studenci i doktoranci oraz personel techniczny – sama decydowałaby o tym, co dla niej najlepsze.

Książka Szadkowskiego nie jest jednak publikacją interwencyjną. Czytelnik oczekujący wyrazistych przykładów i prostych recept może poczuć się rozczarowany. Szadkowski, usiłując przeprowadzić analizę globalnych uwarunkowań, unika odwołań do empirii. Mamy tu raczej do czynienia z teoretyczną metaanalizą rozległej literatury przedmiotu. Można się zastanawiać, czy takie zdystansowanie nie przeszkadza autorowi w dostrzeżeniu pewnych zjawisk, które wykraczają poza krytykowane przez niego podporządkowywanie akademii siłom kapitału. Tak jest np. z ideą open access, o której autor wspomina w kontekście zawłaszczania jej przez największych wydawców akademickich, pomija natomiast jej oddolne realizacje służące odzyskiwaniu efektów własnej pracy przez wspólnotę akademicką.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się