fbpx
Łukasz Kwiatek październik 2016

Dawkinsa metamorfozy

W 1995 r. miliarder Charles Simonyi – informatyk, przez lata związany z Microsoftem – ufundował na uniwersytecie w Oxfordzie katedrę popularyzacji nauki (Simonyi Professorship for the Public Understanding of Science). Zaplanował ją specjalnie dla jednego człowieka – Richarda Dawkinsa.

Artykuł z numeru

Jak postępuje moralność

Jak postępuje moralność

Nie wiem, czy stanowisko profesora popularyzacji nauki funkcjonuje jeszcze na jakimkolwiek innym uniwersytecie, ale jeśli nie, to dobrze się stało, że piastował je właśnie Dawkins. Czytelnicy na całym świecie – m.in. dzięki takim popularnonaukowym perełkom, jak Samolubny gen, Fenotyp rozszerzony, Wspinaczka na szczyt nieprawdopodobieństwa, Rzeka genów, Ślepy Zegarmistrz – mogli przekonać się o jego niezwykłym talencie: umiejętności wyjaśniania skomplikowanych zagadnień biologii ewolucyjnej (dziedziny, która nie może obejść się bez równań matematycznych) wyjątkowo prostymi metaforami i opisywania złożonych zachowań zwierząt piękną, literacką prozą.

Dawkins jest tak wybornym popularyzatorem, że czytając jego książki, można było zapomnieć, że ma się do czynienia nie z zawodowym pisarzem, ale przede wszystkim powszechnie cenionym uczonym: eksperymentującym zoologiem i biologiem teoretycznym. Na szczęście sam postanowił o tym przypomnieć: z okazji własnych 70. urodzin – a także 35. rocznicy pierwszego wydania Samolubnego genu – zaczął pisać autobiografię. Jej pierwsza część – zdająca relację z połowy życia – ukazała się w Anglii w 2013 r., ostatnio zaś w Polsce pt. Apetyt na cuda. Przepis na uczonego.

Autobiografia Dawkinsa jest opowieścią o wielu osobach, ale jednym człowieku: autor co chwilę wraca do myśli, która zapewne od czasu do czasu nachodzi każdego: jakim cudem obecny ja jestem tym samym człowiekiem co ja leniwy nastolatek czy ja naiwne dziecko? W jego przypadku te refleksje rzeczywiście wydają się uzasadnione. Co nieśmiały, jąkający się nastolatek (wolał mówić nauczycielom, że w teście zdobył 8 punktów, a nie 10, bo jąkał się, mówiąc „ten”) może mieć wspólnego z naukowcem celebrytą, na którego wykłady przychodzą tysiące słuchaczy? Albo jak na współczesną twarz ruchów racjonalistycznych i antyreligijnych mógł wyrosnąć cztero- czy pięciolatek, który wierzył, że jego kolega może stać się niewidzialny, albo niewiele starszy chłopiec, który modlił się, by nauczycielka w szkole z internatem cudownie zmieniła się w jego matkę? Ktoś o psychoanalitycznych skłonnościach mógłby postawić prostą diagnozę przemiany: zażenowanie wspomnieniami własnej dziecięcej naiwności mogło wywołać u dorosłego Dawkinsa odruch sceptyczny. Sam jednak swoje odwrócenie od religii opisuje nieco inaczej – w wieku 17 lat przestał wierzyć, że świat został zaprojektowany, gdyż zrozumiał teorię ewolucji (ten sam argument podaje do dzisiaj – Darwin wyjaśnił, że organizmy tylko wydają się celowo zaprojektowane). Zresztą możliwe, że sceptycyzm i racjonalizm były mu pisane od dziecka: rzekomo miał niespełna dwa lata, gdy zdemaskował Świętego Mikołaja przebierańca.

W biografii Dawkinsa uderza, że nie był wyjątkowym dzieckiem: nie tylko nie słynął choćby z umiejętności naprawiania radia jak Richard Feynman – on nawet nie za bardzo interesował się zwierzętami! Owszem, jego rodzice mieli świetne wykształcenie biologiczne, potrafili podać nazwy każdej rośliny i zwierzęcia, jakie spotkali w Afryce, w której spędził dzieciństwo, ale u małego Richarda przełożyło się to tylko na zbieranie motyli. Poza tym lubił czytać książki i myśleć o kosmosie.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się