Gdy Czapski trafia do obozu, w kieszonkowym notatniku, pokrytym słynnym nieczytelnym pismem, bardzo wyraźnie, drukowanymi literami napisze, by w razie jego śmierci oddać zapiski siostrze lub Ludwikowi Heringowi – ten zaś kartki do Czapskiego z okupowanej Warszawy tytułuje „Mój bracie”. Są wtedy jak bracia: nie z krwi, ale z ducha. Zanim wybuch wojny rozdzieli ich na ponad 30 lat, wynajmują pokoje w jednym domu pod Warszawą, malują, wzajemnie się inspirują, Hering pomaga Czapskiemu w pracy nad książką o Pankiewiczu, sam pisze opowiadania.
Podczas wojny Hering pracuje m.in. jako stróż w garbarni przy murze getta, co wykorzysta tuż po wojnie w opowiadaniu Meta, napisze też Ślady o dzieciach uciekających z getta i Zieleniak o ludności cywilnej przetrzymywanej po powstaniu przez pięć dni na placu targowym. Ukażą się w „Kuźnicy” i wydanym przez Instytut Literacki wyborze opowieści wojennych pod redakcją Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Potem Hering nic już więcej nie opublikuje, zniszczy też malowane po wojnie obrazy, wszystko zaś, co pisał i malował przed wojną, spłonie w powstaniu warszawskim (wraz z rzeczami Czapskiego, w tym jego przedwojennymi Dziennikami).
Miron Białoszewski, którego Hering poznaje w 1940 r. i dla którego przez pewien czas jest autorytetem i na tyle ważnym człowiekiem, że staje się bohaterem jego porzuconej ostatecznie powieści, a później jedną z ważniejszych postaci Tajnego dziennika – pominie go w wydaniu książkowym Teatru Osobnego jako autora i współautora sztuk, i choć co prawda w latach 70. przyzna publicznie, które sztuki nie są jego autorstwa, to jednak dopiero w ostatnim wydaniu Teatru Osobnego (2015 r.) edytorzy oddadzą Heringowi sprawiedliwość. I dopiero niedawno jego opowiadania wróciły wydane w książce (Ślady, Warszawa 2011).
Odnaleźć się w samotności
Czapski właśnie przyjacielowi dedykuje swój artykuł w pierwszym numerze „Kultury”, której rozruch i utrzymanie pochłaniają jego czas i siły. Pisze Na nieludzkiej ziemi, potem ma problemy z jej wydaniem („pocieszam się jak każdy człowiek, któremu się z wydawcami nie powodzi, że Norwida nie wydali, że Prousta najwięksi wydawcy odwalili, że…, że…”), ale cały czas chce tylko jednego – powrotu do malowania. Nigdy nie przestaje rysować, szkicować, malować akwarelek, jednak rysunki uznaje za sposób na uspokojenie i ćwiczenie, ilustrację w liście, a naprawdę liczą się tylko obrazy olejne. Bolejąc nad utratą 10 lat bez pędzla w ręku, uważa, że mógłby być malarzem wielkiej klasy, gdyby nie tak długa przerwa i życie w rozproszeniu, na wiele frontów. Pragnie samotności, bo tylko w niej przeżywa najgłębsze stany, osiąga najwyższe skupienie. Kontakty z ludźmi dodają mu energii, ale jednocześnie wyczerpują – tkwi w tej sprzeczności, w napięciu między ludźmi i pracą dla sprawy a pracą twórczą wynikłą tylko z własnej potrzeby. Przeżywa ciągłe zwątpienia, osłabienia, a potem wzmożenia nadziei i sił. Surowo ocenia i sądzi sam siebie – ale nieustannie zaczyna od nowa, powraca do początku, walczy o gotowość i zdolność do nawrotu marzeń i do pracy. „Moja radość życia? Wola pracy po odnalezieniu się w samotności”. Jak w każdych czasach i w większości korespondencji, także i tu sporo można znaleźć narzekania na brak czasu, zabieganie, zmęczenie, problemy z pieniędzmi. Nie można jednak zapominać o istotnej różnicy – gdy Czapski żali się na problemy finansowe, nigdy nie chodzi o brak na niezbędne wydatki, ale raczej o potrzebę rezygnacji z pomocy kuchennej, konieczność mycia naczyń i gotowania. Hering w tym samym czasie cierpi o wiele bardziej dojmującą biedę i mieszka w prawdziwie fatalnych warunkach.