Kobiety czytają komiksy, nawet jeśli się nimi nieszczególnie interesują, nie są częścią środowiska komiksowego, nie biorą udziału w imprezach komiksowych czy nie śledzą nowinek wydawniczych. Jednak sięgają sporadycznie po komiksy, znają Mausa, Persepolis czy Fun Home i od czasu do czasu chętnie kupują nową pozycję, która akurat wpadnie im w ręce. Na polskim rynku wydawniczym coraz więcej pojawia się komiksów obyczajowych, także polskich autorów i autorek – mam nadzieję, że ta tendencja się utrzyma.
Chętniej natomiast widziałabym artystki jako gości na spotkaniach i imprezach komiksowych. Owszem, pojawiają się, ale niestety, stanowią niewielki procent zapraszanych twórców. Na ostatnim odwiedzonym przeze mnie festiwalu odbyło się 13 spotkań, wśród zaproszonych gości były tylko dwie kobiety. A przecież nie jest tak, że nie ma w Polsce w ogóle kobiet tworzących komiksy. Byłoby też fantastycznie, gdyby to kobiety prowadziły na takich imprezach prelekcje np. o komiksie kobiecym – niestety, zwyczajowo prowadzą je mężczyźni. Trochę frustruje mnie fakt, że panowie opowiadają o komiksach kobiecych i dywagują nad tym, czy są one w ogóle potrzebne.
Brakuje w Polsce osób tworzących pozycje dla nastolatek, które najchętniej sięgają po mangę. To jedyne komiksy na polskim rynku wydawniczym docierające do szerszego grona dziewczyn. Można powiedzieć, że generalizuję, bo przecież poznałam też 15-latki zakochane w komiksach superbohaterskich. Wydaje mi się, że gdy chłopcy czytają komiksy w dzieciństwie, to później naturalnie sięgną po produkcje superbohaterskie np. Marvele i DC. Natomiast dziewczynki – jak zauważył Filip Bąk , prowadzący audycję Prosto z kadru – zaczytują się w mandze. Trudno się z tą opinią nie zgodzić. Mnie samej w dzieciństwie tylko czasami wpadał w ręce Kaczor Donald, a z większych rzeczy zapamiętałam fantastyczne Życie i czasy Sknerusa McKwacza Dona Rosy. Za to w mangę wsiąknęłam bardzo szybko. Można w niej znaleźć to, czego nie ma w innych komiksach – bohaterki będące mniej więcej rówieśniczkami czytelniczek, które chodzą do szkoły i przeżywają miłosne dramaty. Oczywiście mówię tylko o mangach dla nastolatek, bo w Polsce ukazuje się wiele różnorodnych tytułów, także dla starszych czytelników. Mangi są też przystępniejsze finansowo – łatwiej nastolatkowi wydać te 15–20 zł na tomik mangi raz czy dwa razy w miesiącu, niż kupować albumy za 70 czy 100 zł. Świetnie, że dziewczyny sięgają po mangi! Ale równocześnie marzą mi się historie adresowane do nastolatek osadzone w polskiej rzeczywistości. Chciałabym móc przeczytać komiksy stworzone przez polskie rysowniczki i scenarzystki – te pozycje też znalazłyby swoje czytelniczki.