fbpx
il. Patrycja Podkościelny
Angelika Kuźniak styczeń 2019

Jeszcze

Jest rok 1943. Węgierski pisarz Sándor Márai notuje w dzienniku: „Podejrzewam, że zestarzeć się będzie wspaniale. Wszystko zgęści się, zasuszy, będzie słodkie i całkiem gorzkie”.

Artykuł z numeru

Stoicyzm na nowo odkrywany

Stoicyzm na nowo odkrywany

Jest rok 1943. Węgierski pisarz Sándor Márai notuje w dzienniku: „Podejrzewam, że zestarzeć się będzie wspaniale. Wszystko zgęści się, zasuszy, będzie słodkie i całkiem gorzkie”. Ma wtedy 43 lata. Ponad pół wieku później, w styczniu  1989 r., zapisze ostatnie zdania: „Czekam na wezwanie, nie ponaglam, ale i nie ociągam się. Już pora”. Kupuje rewolwer. Kończy kurs obsługi broni. 22 lutego w swoim mieszkaniu w San Diego strzela sobie w głowę.

W roku 1965 Jarosław Iwaszkiewicz zapisze: „Najpierw jest to, że już nic cię nie spotyka. Nie zakochasz się, nie zobaczysz po raz pierwszy wydrukowanego twojego wiersza, już nigdy nie posłyszysz pierwszego płaczu twojego nowo narodzonego dziecka, nie dostaniesz pierwszej nagrody, pierwszego anonimu (…) i już nigdzie nie pójdziesz po raz pierwszy. Życie staje się pustynią, wyschłą równiną bez zdarzeń. (…) Złość, gniew na przemijanie świata, na ten proch, w który się bezustannie obracamy, na tę straszną robotę czasu i śmierci”.

Trudno się z nim nie zgodzić, ale zastanawiam się nad tym, czy najpierw nie przychodzi przypadkiem nieporadność ciała. Ta „kapryśna, łatwo psująca się materia” (znów Márai) zaczyna się psuć, zdradzać, zawodzić. Tak było z moją babcią i dziadkiem – ich starzenie pamiętam najbardziej.

Mówiła o tym przed laty również prof. filozofii Barbara Skarga w pięknym tekście Magdaleny Grochowskiej Lewa strona gobelinu: „Chodziłam po Tatrach szybciej aniżeli inni. Miałam satysfakcję z przezwyciężania nieporadności ciała. Niedawno byłam w Zakopanem, nie mogłam dojść do Hali Pisanej. Cóż to jest Hala Pisana? Zaledwie wstęp, z niej się kiedyś wychodziło w góry. Ja już nie pójdę na Orlą Perć. Takie jest prawo biologii – pewne możliwości się kończą. Trzeba przyjąć starość jako konieczność”.

Widziałam, jak ciało babci nie chce już podnieść ciężkich kanek z mlekiem, schylić się po chustkę, która zsunęła się ze sznurka. Jak dziadek nie ma siły przerzucić siana, o ile dłużej idzie w pole. Oboje więcej milczeli. Ona bała się, mówiła mi o tym, że zacznie zapominać. Nazwiska, imiona, ludzi, których przecież doskonale zna. Bała się, że kiedyś córkę pomyli z siostrą.

Obserwowałam, jak ich pamięć słabnie, zaciera się. Już nie jest tak zgodna z rejestrem faktów w rodzinnym kalendarium. Wszystko się mieszało, szatkowało. Miało inne kolory, zapach. Ich pamięć stawała się niepełna. Czy jednak przez to mniej wiarygodna?

Powtarzała: „jeszcze słyszę”. „Rozróżniam smaki” – dopowiadał on. „Jeszcze czujemy” – mówili oboje. Ból, smutek, miłość, złość, tęsknotę. I to pozostało w nich niezmienne do końca.

W kalendarzu na rok 2019 zapisałam cytat z Joanny Kulmowej: „Widzę w lustrze jakąś babcię… Mogę się nawet do niej uśmiechnąć, bo nie jest mi niesympatyczna, ale to nie jestem ja. To tylko opakowanie. Ja jestem w środku i się nie zmieniam, mam ciągle 10, 15 lat. Ja to mały punkcik, z którego wyrasta ogromny bąbel świata naokoło mnie”. Zapisałam także dwa postanowienia. Mówić: jeszcze (mogę, umiem, zrobię). Unikać słów: nigdy więcej. Już nigdy.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się