fbpx
fot. Marcin Morawicki
z Martą Czyż rozmawia Marta Kudelska luty 2019

Praca nad wystawą

Czy można wskazać wspólny punkt dla szeroko rozumianych praktyk kuratorskich w Polsce? Jak w tym wszystkim sytuują się młodzi kuratorzy? Jakie wyzwania stoją obecnie przed zawodem, który uchodzi za decydujący w świecie sztuki?

Artykuł z numeru

Cenzura w Kościele

Cenzura w Kościele

Marta Kudelska: Naszą rozmowę zacznę od dość ważnego, choć niepozornego pytania. Jakie jest Twoje najwcześniejsze wspomnienie związane ze sztuką?

Marta Czyż: Lekcja plastyki w drugiej klasie podstawówki, kiedy mieliśmy wykonać kolaż „Królowa śniegu”. Przygotowałam się jak nikt inny! Przyniosłam mnóstwo kolorowych gazet, które moi koledzy i koleżanki szybko rozchwytywali. Wycięłam z jednej z nich panią opatuloną w futro i futrzaną czapę, przykleiłam do kartki i moja praca była gotowa. Siedziałam i patrzyłam, jak inni się uwijają, i byłam bardzo z siebie zadowolona. Po jakimś czasie zrozumiałam, że moje działanie było za proste, i wycięłam z gazety zdjęcie pani na nartach. Poprzyklejałam mnóstwo różnych motywów, które kojarzyły mi się nie tylko z zimą, ale w ogóle z atmosferą i jedzeniem o tej porze roku. Do dzisiaj jestem dumna z obu tych prac.

Kolejne wspomnienia to już czasy licealne i moje regularne ucieczki do Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski. Intrygowała mnie magia przekazu i inne dosyć intensywne nastoletnie doznania. Pamiętam wystawę Łaźnia męska Katarzyny Kozyry, Zoofrenię Olega Kulika, Gendai, o której wiele lat później opowiedziała mi i Julii Wielgus w naszej książce W ramach wystawy – rozmowy z kuratorami Maria Brewińska. To była jej pierwsza wystawa. Świat sztuki pociągał mnie od zawsze.

Dlaczego zostałaś kuratorką? Jak do tego doszło?

Na pierwszym roku studiów spędzałam bardzo dużo czasu na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Obserwowałam wielu artystów, którzy byli dopiero na początku swojej drogi. Od początku miałam wrażenie, że są bardzo skoncentrowani na swojej twórczości, ale nie mają żadnego pomysłu, jak pokazać swoje prace publiczności. Wtedy zdecydowałam, że chcę robić wystawy, być tą osobą, która pośredniczy pomiędzy artystą i odbiorcą. Chcę także poprzez edukację pomagać artystom na wielu polach. Ta druga konkluzja zaowocowała wiele lat później projektem edukacyjnym skierowanym do artystów, z którym do dzisiaj goszczę w akademiach w całej Polsce.

Czyli bliska Ci jest wizja kuratora będącego kimś na wzór opiekuna artysty bądź artystów, z którymi współpracuje?

Bliska, choć do końca jej nie praktykuję jako kuratorka. Na pewno w mojej pracy ważna jest relacja z artystami, ale często polega ona na wymianie energii i wiedzy. Nie jest to relacja jednostronna. „Opiekunkę” uruchamiam, kiedy prowadzę zajęcia ze studentami.

Nie tak dawno wydałaś wspomnianą już książkę W ramach wystawy…, która jest pierwszą w Polsce publikacją zawierającą rozmowy z kuratorami. Skąd taka potrzeba?

Tuż po zakończeniu studiów z historii sztuki na Uniwersytecie Warszawskim, po rocznym pobycie w Berlinie zdecydowałam się na dalszą naukę i zdałam na Muzealnicze Studia Kuratorskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Studiowałam razem z Julią Wielgus. Obie chciałyśmy wtedy robić wystawy, poznawać ich historię, zgłębiać struktury konceptów kuratorskich. Studia wiele nam dały, ale równocześnie zostawiły nas z licznymi pytaniami. Uzupełniałyśmy wiedzę dzięki indywidualnym rozmowom z kuratorami, z którymi umawiałyśmy się poza weekendowymi kursami. Zrobiłyśmy sobie listę kilkunastu kuratorów, którzy reprezentowali różne strategie, pracowali w innych mediach bądź w konkretnych instytucjach. Próbowałyśmy jak najszerzej ująć temat. Do niektórych kuratorów wracałyśmy po jakimś czasie, nawet po kilku latach, i weryfikowałyśmy ich odpowiedzi. Chciałyśmy, aby powstała książka, która pokaże ścieżki rozwoju kuratorów i ich różne spojrzenie na medium wystawy.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się