Gdy redakcja zaproponowała mi odpowiedź na pytania z ankiety, zdałem sobie sprawę, że jej tematyka pokrywa się z moją książką Wbrew Bogom, czyli od magii i religii do metody naukowej … i z powrotem, która ma wkrótce ukazać się w Wydawnictwie CiS. Pozwolę więc sobie z niej skorzystać i przytoczyć sformułowane tam myśli. Już sam tytuł mojej pracy jest odpowiedzią na postawione pytanie o relację religii i nauki – w moim przekonaniu określa ją konflikt. I to konflikt nieprzezwyciężalny, bowiem wbudowany w samą metodę poznawania otaczającego nas świata.
Wybitny fizyk, amerykański noblista Richard Feynman aforystycznie ujął różnicę między tymi dwoma sposobami zdobywania wiedzy: „Religia jest kulturą wiary, a nauka kulturą wątpienia”. W kulturze wątpienia natrafienie na zagadkę jest bodźcem do intensyfikacji myślenia nad jej rozwiązaniem. W kulturze wiary zagadka jest bodźcem do samouspokajającego stwierdzenia, że „taka jest wola Pana” i „Bóg tak chciał”.
Oczywiście muszę od razu zastrzec, że za naukę uznaję wyłącznie nauki eksperymentalne opisywane angielskim słowem „science”. W języku polskim słowo „nauka” ma bowiem znacznie większą pojemność.
Nauki eksperymentalne powstały na przełomie XVI i XVII w., a za ich ojca powszechnie uznaje się Galileusza, który nie tylko wykonywał eksperymenty, ale też ich wyniki zapisywał za pomocą formuł matematycznych. Przy tym większość doświadczeń przeprowadzał wielokrotnie i opisywał je w taki sposób, aby każdy mógł je odtworzyć. Co równie ważne, unikał jałowych spekulacji i opierania się na dawnych autorytetach, podejść tak charakterystycznych dla poprzedzającej go epoki. Został za to ukarany przez Kościół. Konflikt nauki i religii miał miejsce przez wieki w wielu dziedzinach wiedzy i trwa on do dziś. Oto kilka znamiennych przykładów.
Platon i Arystoteles, których poglądy przyswoił Kościół, uważali, że skoro Bóg-Demiurg jest samą doskonałością, to w stworzonym przez Niego świecie ciała niebieskie muszą poruszać się ruchem doskonałym. A ruch doskonały, według Platona, to ruch ze stałą prędkością po okręgu. Przez dwa tysiąclecia astronomowie zmagali się z tym – wspieranym przez Kościół – błędnym przekonaniem.
Starożytni uważali – a Kościół ten pogląd twórczo rozwinął – że w przyrodzie istnieje substancja duchowa, która, dodana do substancji materialnych, przemienia ich własności. Alchemicy poszukiwali owej substancji duchowej przez kilka tysiącleci, zanim nowożytna chemia nie obaliła tego mitu. Ale pozostał on do dziś obecny w katolickiej wykładni sakramentu Eucharystii.
Medycy aż do poł. XIX w. byli niemal całkowicie bezradni wobec chorób. Kościół często głosił zaś, że ich przyczyną jest gniew Boga lub interwencja szatana, i jako jedyny naprawdę skuteczny środek leczniczy zalecał modlitwę. Naukowcy natomiast odkryli przyczyny większości chorób, tym samym leczenie stało się domeną ludzi, a nie Boga. Jednak do dziś egzorcyści wypędzają złego ducha z ciała chorego.