Mędrzec z Wilflingen to postać niezwykła, niejednoznaczna. Duchowy arystokrata, żołnierz, ostatni żyjący kawaler Orderu Pour le Mérite, świadek minionego stulecia. Wielbiony i jednocześnie nierozumiany przez prawicę, czytany, choć wybiórczo, przez lewicę. Tymczasem aby w pełni zrozumieć jego twórczość i życie, trzeba wyjść poza ideologiczne podziały: tylko wtedy jego przenikliwość, zdolność analizy rzeczywistości, a momentami profetyczność ujawnia się w całej swej mocy.
Widać to wyraźnie w Szklanych pszczołach, które ukazały się na polskim rynku dokładnie 60 lat po pierwszym niemieckim wydaniu. Powieść uderza swoją aktualnością, ale nade wszystko ogromne wrażenie wywiera na czytelniku fakt, iż Jünger zdołał tak wiele zjawisk trafnie przewidzieć, dostrzec zawczasu, niczym w szklanej kuli.
Szklane pszczoły to opowieść o rotmistrzu Richardzie, zdemobilizowanym życiowym rozbitku, który poszukując pracy, a w zasadzie ratunku od ostatecznego upadku, trafia do imperium Zapparoniego. Richard to mężczyzna słaby, przegrany, anachroniczny – przynależny do starego europejskiego porządku, którego już nie ma. Zapparoni zaś to człowiek przyszłości, demoniczna persona – na wpół szarlatan, na wpół zbawca ludzkości; wizjoner, przedsiębiorca, władca ludzkich umysłów, sprzedający marzenia za cenę kontroli.
Zapparoni tworzy w swej fabryce wynalazki należące do sfery nanotechnologii: np. miniaturowe żółwie, zwane selektorami, zdolne eliminować fałszywe banknoty i neutralizować materiały wybuchowe czy substancje radioaktywne. Roboty te – zależnie od specjalizacji – potrafią także gasić w zalążkach pożary, naprawiać uszkodzenia w przewodach, żywić się brudem (co przydaje się np. na sali operacyjnej) czy pochłaniać zanieczyszczenia i pyłki wywołujące alergie.
Wszystko, co zostaje wymyślone w fabryce Zapparoniego, ułatwia życie, ale jednocześnie stwarza zagrożenie, i to podwójne: z jednej strony pozbawia wolności, z drugiej zaś – poszerza wachlarz możliwości unicestwienia ludzkości. Zakłady Zapparoniego są więc niczym świątynia Janusa, a ostateczny wynik gry o losy świata pozostaje nieznany. Wszak technika nieodwracalnie zmienia rzeczywistość, zagraża naturze, narusza równowagę świata i go (nadmiernie) eksploatuje. „Odkąd istnieli święci tacy jak Zapparoni, ziemia była zagrożona. Spokój lasów, otchłań morskiej głębiny, najodleglejsza warstwa ziemskiej atmosfery znajdowały się w niebezpieczeństwie” (s. 78).
Nie znaczy to jednak, że Jünger technikę kontestuje – wprost przeciwnie, uważa, że sprzeciw nie ma sensu, bo pozostawia nas, niczym głównego bohatera, rotmistrza Richarda, w poprzedniej epoce. Autor uprawia jednak konserwatywną krytykę technicznego rozwoju – wyraźnie przeciwstawia technikę naturze oraz zwraca uwagę na zagrożenia ze strony postępu technicznego i potrzebę przeciwdziałania im zawczasu.